Elizabeth Tomson-Jones

!Karta Postaci Lizzy Tomson-Jones została zaktualizowana do Epilogu! 
!!!Mogą występować SPOILERY!!!

Podstawowe informacje: 


Data urodzenia: 6 sierpnia 1998r.

Status: czysta

Dom: Gryffindor

Patronus: forma bezcielesna

Bogin: gęsta mgła, z której wydobywa się szyderczy śmiech

Różdżka: jałowiec, 10 cali, włos z ogona jednorożca

Pseudonimy: Lizzy, Szajbuska Jones, Tommy Jo (pseudonim artystyczny)

Zapach Amortencji: kadzidełka, zielona herbata, mięta

Przynależność: Hogwart, Gryffindor, Klub Pojedynków


Biografia:

Dzieciństwo: 

Elizabeth urodziła się 6 sierpnia 1998 roku, jako młodsze z bliźniąt Hestii Jones i Charlesa Tomsona. Jej brat Anthony był od niej starszy o zaledwie dziesięć minut. Zarówno Lizzy, jak i Tony mieli podwójne nazwisko ze względu na to, że w dniu ich narodzin ich rodzice nie byli jeszcze małżeństwem. Liz i Tony urodzili się cztery miesiące po zakończeniu wojny i jako jedne z pierwszych dzieci, które pojawiły się w nowym świecie, byli symbolem normalności, do której po długim czasie wszyscy wracali, ale przede wszystkim byli ogromną radością dla swoich rodziców, którzy długo nie potrafili unormować swojego związku. W czasie wojny nie chcieli się trwale wiązać, bo twierdzili, że nie jest to dobry moment na ślub. Ciąża również nie była planowana, ale była dowodem na to, że czasami najlepsze rzeczy, które przytrafiają się w życiu, nie są planowane. 
Charles i Hestia
Trochę czasu minęło, nim cały świat czarodziejów odsunął od siebie widmo wojny, a życie stało się całkowicie bezpieczne. Z tego powodu w dniu pierwszych urodzin bliźniąt ich rodzice przypieczętowali swój związek i poprzysięgli sobie miłość na dobre i złe, organizując przy tym ogromne wesele, na które zaprosili wszystkich swoich przyjaciół. Jedną z druhen matki Lizzy i Tony'ego była Nimfadora Tonks, która miała syna dokładnie w tym samym wieku co dzieci Tomson-Jonesów - Teda. Dopiero na przestrzeni lat miało się okazać, że Teddy będzie tą osobą, na którą rodzeństwo będzie mogło liczyć - nie tylko Tony, który będzie najlepszym przyjacielem Teda, ale również dla Liz stanie się on bardzo ważną osobą. 
Tony i Lizzy
Lizzy mogła śmiało powiedzieć, że jej dzieciństwo było bardzo beztroskie. Ona i jej rodzina nie doświadczała zbyt wielu problemów, Hestia i Charles byli aurorami, którzy po wojnie, jako bohaterowie, pięli się po szczeblach karier, a ich dzieci mogły cieszyć się swoim dzieciństwem. Bliźnięta do pewnego momentu były bardzo zgodnym i podobnym do siebie rodzeństwem, jednak z roku na rok można było dostrzec coraz więcej różnić, które, jak się miało okazać, były bardzo znaczące. Coraz bardziej widoczne było, że Tony jest cudownym dzieckiem, wszystko przychodziło mu z łatwością, był grzeczny, ciekawy świata, zaskakiwał swoich rodziców na każdym kroku nowymi umiejętnościami. Był synem, którym każdy rodzić by się chwalił i pękał z dumy. Natomiast Lizzy powędrowała zupełnie inną drogą. Nie była zainteresowana książkami, sportem czy czymkolwiek innym. Większość czasu spędzała na bujaniu w obłokach, zachwycaniu się rzeczami dla innych zupełnie nieistotnymi, które w porównaniu z kolejnymi sukcesami brata były błahe. Rodzice niestety ciągle porównywali ze sobą rodzeństwo, a odmienność Liz zaczęli traktować jako problem. Tym bardziej, gdy okazało się, że robienie wszystkiego po swojemu, inaczej niż wszyscy zaczęło przysparzać Lizzy coraz więcej kłopotów. Nie mogąc znaleźć z nikim nici porozumienia, zaczęła się zamykać w sobie, nie radziła sobie w kontaktach z innymi ludźmi i reagowała na wszystko bardzo emocjonalnie. Rodzice nie wiedzieli, jak radzić sobie z własną córką, byli kompletnie bezradni w obliczu jej dziwnych zachowań, których nie rozumieli, dlatego skupili się na Tonym, a wszystkie rodzicielskie oczekiwania przerzucili właśnie na niego. Taki układ odpowiadał wszystkim przez pewien czas. Tony'emu wszystko przychodziło z łatwością i chętnie spełniał oczekiwania rodziców, wyręczając przy tym siostrę, która nawet nie zauważała, że coś jest nie tak. Dziewczyna mogła być sobą, co było dla niej najważniejsze, nie miała żadnych ograniczeń, nie było względem niej żadnych wymagań. Robiąc wszystko na swój sposób, nie musząc wpasowywać się w konkretne ramy czy sprostać jakimkolwiek obowiązkom, Lizzy nie nauczyła się, jak powinna funkcjonować poza bezpieczną strefą swojego domu, w wyniku czego była kompletnie niedostosowana do życia w społeczeństwie. Początkowo tego nie dostrzegała, tak samo jak tego, że Tony od najmłodszych lat przyjmował rolę jej obrońcy i jako jedyny w rodzinie okazywał jej pełnię wsparcia, podczas gdy rodzice chyba przestali zupełnie zwracać na nią uwagę. 
Liz nie dostrzegała w tym problemu. Trzeba przyznać, że nie zauważała bardzo wielu rzeczy, które miały znaczący wpływ na nią i jej życie. Nie widziała, że nie miała zbyt wielu przyjaciół, że dzieci z sąsiedztwa czy przyjaciele rodziny niekoniecznie szukają jej towarzystwa. Była chyba zbyt dziwna, szalona i oderwana od rzeczywistości, żeby być dla innych kandydatką do zabawy. Ona jednak traktowała każdego, kto okazał jej jakąś uprzejmość, odwiedził jej rodziców czy chociażby uśmiechnął się do niej, jak swojego najlepszego przyjaciela. Właściwie w swoim mniemaniu miała samych przyjaciół, podczas gdy naprawdę jej jedynymi przyjaciółmi byli jej brat i Teddy Tonks. 

Hogwart:

Lizzy, jak każde dziecko z czarodziejskiej rodziny, marzyła o tym, żeby w końcu pojechać do Hogwartu. W jej wyobrażeniu było to miejsce nie z tej ziemi, jakby zupełnie stworzone dla niej. Wraz z bratem i Tedem od zawsze snuli marzenia dotyczące tego, co może wydarzyć się w szkole i chcieli jak najszybciej doświadczyć tej magii, która się tam kryła. Gdy w końcu się tam znaleźli, nie umknęło uwadze Tiary Przydziału, że bardzo różnią się od siebie. Teddy został przydzielony do Hufflepuffu, Tony, tak jak ich rodzice, trafił do Ravenclawu, co bardzo ucieszyło Hestię i Charlesa, którzy upatrzyli sobie w nim kontynuatora rodzinnych tradycji. Natomiast przydział Lizzy zszokował wszystkich, bo nikt nie dostrzegał w niej Gryfonki. Liz jednak cieszyła się z tego fakty, a właściwie to cieszyłaby się z każdego przydziału, bo nigdy nie miała sprecyzowanych oczekiwań względem należności do któregoś ze szkolnych domów. Tym bardziej nie rozumiała obaw Tony'ego, który bardzo martwił się tym, że nie będą razem. Lizzy nie była na tyle przewidywalna, co jej brat i nie wiedziała, że jego zmartwienie wynika z troski i tego, że nie będzie miał jej na oku. Dalej twierdził, że jego siostra nie jest gotowa, żeby zmierzyć się z wielkim światem.
Obawy Tony'ego miały okazać się słuszne, chociaż Lizzy nigdy mu tego nie przyznała. Była zbyt szczęśliwa z faktu, że będzie mieszkać w jednym dormitorium z trzema współlokatorkami. Myślała, że te dziewczyny będą jej najlepszymi przyjaciółkami. Nie mogła przewidzieć, że przyjdzie jej mieszkać z osobami, uważającymi się za te z wyższych sfer. Jo McLaggen, Jane Roebuck i Grace Verica od razu złapały dobry kontakt i zaprzyjaźniły się ze sobą, traktując Lizzy jako piąte koło u wozu. Stała się dla nich popychadłem, które miało dostarczać rozrywki i bawiło resztę swoją odmiennością. Liz żyła jednak w przekonaniu, że nikt nie śmieje się z niej, a razem z nią i faktycznie może uważać współlokatorki za swoje przyjaciółki, chociaż one traktowały ją podle. Prawda była jednak taka, że nie mając obok siebie życzliwej duszy w postaci brata czy też Teda, nie potrafiła odnaleźć się wśród Gryfonów ani w ogóle wśród uczniów Hogwartu. Przez to jak traktowały ją jej koleżanki z dormitorium, które nawet nie spróbowały jej polubić czy zaakceptować, a co gorsza same szybko zyskały na popularności, nikt nie chciał mieć z byt wiele wspólnego z Szajbuską Jones. O ile z czasem nikt za bardzo nie przejmował się tym, co mają do powiedzenia McLaggen i reszta, to piętno odludka pozostało z Liz już na stałe, a piekielna trójca miała wkrótce znaleźć sposób na pokazanie swojej wyższości i dominacji... 
Podczas gdy jej brat brylował inteligencją i wiedzą, stając się prymusem z każdego przedmiotu i przewyższając swoimi umiejętnościami starszych uczniów, Lizzy okazała się być całkowicie przeciętna, żeby nie powiedzieć, że słaba w wielu dziedzinach. Nie radziła sobie z Transmutacją, miała problemy z Zaklęciami, a Eliksiry były dla niej czymś gorszym niż czarna magia. Nie mogła znaleźć dziedziny, w której byłaby dobra. Zmieniło się to dopiero, gdy w połowie drugiej klasy nakazano im zastanowić się nad wyborem dodatkowych przedmiotów. To wtedy Lizzy odkryła wróżbiarstwo - dziedzinę równie eteryczną, tajemniczą i dziwną co ona. Wróżbiarstwo zafascynowało ją całkowicie, od tamtego momentu wierzyła w każdą wróżbę i przesąd, a przed podjęciem decyzji próbowała wyczytać za pomocą najróżniejszych technik, co się wydarzy. Zaczęła podporządkowywać każdy aspekt swojego życia względem układu gwiazd, horoskopów i senników. Obwieszała się łańcuszkami z kamieniami i znakami runicznymi, które miały ją chronić i przynosić szczęście. Ona była tym zachwycona, wszyscy inni jednak traktowali to jako dowód na jej dziwactwo. Nie przejmowała się tym jednak i na swoje rozszerzone przedmioty wybrała właśnie Wróżbiarstwo i Numerologie, które miały jej pomóc rozwijać swoje oko jasnowidza. 
Nowe dziwactwa Lizzy nie przysporzyły jej znajomych, można powiedzieć, że stały się powodem do jeszcze większych kpin. Z resztą Liz od pierwszej klasy była obiektem żartów i plotek, a wszystko to zawdzięczała swoim współlokatorkom, które i tak uważała za przyjaciółki. Zaczęło się właściwie na pierwszej uczcie pożegnalnej, gdy podały jej eliksir wymiotny. Sytuacja powtórzyła się rok później, kiedy rozrzuciły rzeczy Liz pod Wierzbą Bijącą, a ona w swojej naiwności próbowała je po prostu pozbierać. Skończyło się to tym, że magiczne drzewo zaczęło żonglować nią i jej rzeczami na oczach wszystkich, w wyniku czego Lizzy miała rękę złamaną w trzech miejscach. Gnębienie Lizzy stało się nieformalna tradycją i przybrało nazwę corocznej katastrofy. Każdego roku współlokatorki Liz wykorzystały jej dobroduszność, naiwność i fakt, że wierzyła w każdą wróżbę, którą usłyszała, żeby mieć trochę rozrywki. Na trzecim roku Jo wmówiła jej, że jeżeli w Noc Duchów wjedzie do Zakazanego Lasu, znajdzie tam kamień księżycowy, który ma moc odczytywania przyszłości. Oczywiście było to nieprawdą, a większość uczniów zdawała sobie sprawę, że akurat tej nocy zgodnie ze swoim zwyczajem Krwawy Baron latał po lesie i straszył. Lizzy zaufała współlokatorkom, w efekcie czego wpadła podczas uczty do Wielkiej Sali, z przerażeniem opowiadając nawiedzonym lesie i innych sprawach, które podpowiadała jej wyobraźnia. Po raz kolejny stała się pośmiewiskiem całej szkoły, a dodatkowo dostała szlaban za złamanie regulaminu. Problemem Lizzy było to, że nie uczyła się na błędach. I chociaż Tony próbował raz za razem uchronić ją przed kolejną kompromitacją, tłumaczył jej, że nie powinna ufać Jo i reszcie, a najlepiej to trzymać się od nich z daleka, to Liz nie dopuszczała do siebie myśli, że ktoś może chcieć naprawdę ją skrzywdzić i wykorzystać. Wybaczała więc, chociaż nigdy nie usłyszała przeprosin ze strony swoich współlokatorek. 
Coraz bardziej widoczne stawało się dla niej, że nie ma obok siebie prawdziwego przyjaciela. Bo chociaż jej podejście do innych się nie zmieniło i każdego, kto był z nią w jakikolwiek sposób związany traktowała jak przyjaciela, to brakowało jej kogoś takiego najbliższego i najważniejszego. Tym bardziej, że zaczynała rozumieć, że jej relacja z bratem i Teddym opiera się generalnie na trosce i opiece z ich strony, co przestawało jej odpowiadać. Lizzy chciała mieć w swoim życiu partnerów, towarzyszy, a nie opiekunki... Sprawiło to, że chciała odciąć się od nadopiekuńczego brata, ale nie miała nikogo poza nim. Bardzo się wtedy wycofała, a wszystkie dziwne sytuacje z nią związane wyciszyły się. Można nawet powiedzieć, że ludzie zapomnieli o Szajbusce Jones, a jej współlokatorki również przestały ją dręczyć. Do czasu... Na czwartym roku Teddy zaczął się spotykać z Jo McLaggen, czemu z pozoru nikt nie powinien się dziwić. Oboje byli popularni, piękni i mieli związek z quidditchem. Liz nie miała nic do tego związku, co więcej ekscytowała się nim bardzo, inne podejście miał jej brat, który chyba jako jedyny nie zapomniał, że  Jo jest jedną ze stręczycielek jego siostry. I tylko on dostrzegł, że nagłe i częste objawy chorobowe u jego siostry nie są spowodowane przypadkiem. Teddy dał się wykorzystać i zaślepiony młodzieńczym uczuciem załatwił Jo sporo produktów z Magicznych Dowcipów Weasleyów. Nie pytał, po co były jej Bombonierki Lesera, podczas gdy Jo i jej przyjaciółki regularnie podrzucały je Lizzy tak, że ona się nie zorientowała. I udało im się, bo Liz nie rozumiała skąd u niej pojawiły się dziwne objawy, wymioty, krwawienie z nosa i inne nieciekawe sytuacje, nauczyciele jednak doskonale znali efekt tych cukierków i odebrali to, jako próba uciekania przed lekcjami i obowiązkami. Lizzy miała przez to sporo kłopotów i nie połączyła tego z faktem, że ktoś mógł jej zrobić tak okrutny żart. Tony jednak od razu skonfrontował to z Tedem, który stanął w obronie McLaggen. Był to jedyny moment w historii przyjaźni jej brata i Teddy'ego, kiedy kłócili się ze sobą. Trwało to aż do momentu, gdy prawda o Bombonierkach wyszła na jaw, wtedy Ted zerwał z Jo, a Lizzy, uświadomiwszy sobie, co się stało, bojąc się podrzucanych przysmaków, nie jadła niczego przez przeszło tydzień... Choć ta przykra sytuacja dała się im wszystkim we znaki, to trzeba przyznać, że od tego czasu relacje Liz i Teda poprawiły się jeszcze bardziej, bo Teddy próbował zadośćuczynić swoim przyjaciołom i coraz częściej stawał w obronie Lizzy. Niestety wysiłki Teda i Tony'ego nic nie dały i rok później piekielna trójca podała Liz Eliksir Wielosokowy wymieszany z włosem kotki woźnego. Lizzy przez ponad miesiąc była wtedy porośnięta futrem... Ona jednak nie uczyła się na błędach.
Podczas gdy inni każdą swoją wolną chwilę spędzali w gronie przyjaciół, Lizzy czuła się momentami niezwykle samotna. Niekiedy przysiadała się do swojego brata i Teda, czasami chodziła gdzieś ze swoimi współlokatorkami, które nadal traktowała przyjacielsko, ale prędzej czy później czuła się niechciana i zbędna. Nie przesiadywała w bibliotece, bo nie ciągnęło jej do nauki, odkryła w sobie jednak inne zamiłowanie. Liz od najmłodszych lat uwielbiała malować, jako dziecko robiła to nieustannie. Często podrzucała swoje prace rodzinie i znajomym. Nie miała być to jedynie niespodzianka i miły gest, chociaż tak to właśnie odbierano i zachwycano się jej pracami. Lizzy, która nie potrafiła wyrażać swoich myśli i uczuć ani nie umiała przekazywać niektórych sygnałów wprost, znalazła w malarstwie sposób na wyrażanie siebie. Uwieczniała na nich to, czym się zachwycała, ukazując często prozaiczne sytuacje, w których dostrzegała więcej niż inni. Również w szkole praktykowała swój zwyczaj podrzucania ilustracji niektórym osobom, a swoje prace podpisywała pseudonimem artystycznym - Tommy Jo. Nie malowała jednak w dormitorium ani pokoju wspólnym, bo były to miejsca zbyt tłoczne i nieprzyjazne dla niej. Swoją tajną pracownie umieściła w Pokoju Życzeń. To tam najczęściej się chowała, gdy przytłaczała ją codzienność, niechęć ze strony uczniów i jej własna odmienność.
Piąty rok nauki był wymagający dla wszystkich, a zwłaszcza dla Lizzy, która niezbyt radziła sobie z materiałem, który musiała powtórzyć do SUMów. Właściwie nie skupiała się na egzaminach tak bardzo, jednak Tony, który sam nie musiał się szczególnie przygotowywać, dbał o to by jego siostra i najlepszy przyjaciel nie zawalili sprawdzianu. Ciągnął ich więc za sobą do biblioteki i pilnował, żeby powtarzali swoją wiedzę. Czy to mu się udało? W przypadku Teda z pewnością, ale Lizzy nie zdobyła zachwycających wyników, chociaż sama z siebie była bardzo zadowolona. Nie jej wina, że każda ocena w porównaniu do tych, które zdobywał Tony, wypadała miernie. Liz przystąpiła do dziewięciu egzaminów, z których otrzymała jeden Wybitny z jej ukochanego Wróżbiarstwa, dwa Powyżej Oczekiwań (Zielarstwo i Numerologia), cztery Zadowalające (Transmutacja, Zaklęcia, Astronomia i OPCM), Nędzny z Eliksirów, który uniemożliwił jej kontynuowanie tego przedmiotu i Trolla z Historii Magii. 
 Podczas wakacji Lizzy skupiła się na prowadzeniu sennika, stawianiu prognoz numerologicznych i odczytywania przyszłości z fusów. Tymczasem jej brat po raz kolejny próbował przemówić jej do rozumu i uświadomić, że wbrew temu, co ona uważała, jej współlokatorki wcale nie są dla niej przyjaciółkami. I jak co roku Liz niewiele sobie z tego robiła, bo już we wrześniu, gdy zaczynała się szkoła, miała zamiar z nimi usiąść, rozmawiać i robić wszystko, by spędzić z nimi jak najwięcej czasu. I zapewne trwałoby to do kolejnej tragedii, po której znowu zdystansowałaby się od McLaggen i reszty, żeby po kolejnych wakacjach wszystko zacząć na nowo. Zbyła brata zapewnieniem, że nie powtórzy po raz kolejny tego samego błędu, chociaż wiedziała, że będzie inaczej - w końcu według jej wróżb miała w tym roku spotkać prawdziwą przyjaźń, a wszystko miało się odbyć pod znakiem księżyca w pełni. 

Część I:

Nim cały Hogwart obiegła wieść, że w szkole pojawiła się tajemnicza dziewczyna, to właśnie Liz spotkała ją jaka pierwsza. Jeszcze podczas podróży Expressem Londyn-Hogwart, kiedy szukała swojego brata i Teddy'ego, weszła do przedziału, gdzie siedziała właśnie Crystal Lupin, którą spytała o to, czy nie widziała gdzieś Tonksa. Była to krótka rozmowa, która teoretycznie nic nie znaczyła, a jednak Liz nie wierzyła w przypadki. Kiedy dostrzegła w Wielkiej Sali tę samą dziewczynę, którą widziała w pociągu, natychmiast się do niej przysiadła. Była pierwszą osobą, która dowiedziała się o tym, że Crystal spóźniła się do szkoły o sześć lat i do tej pory nie miała do czynienia z magią. Było to zjawisko na tyle dziwne, że Liz od razu poczuła więź z Lupin, tym bardziej że miały od teraz razem mieszkać. W końcu w Hogwarcie zjawił się ktoś, kto wzbudzał tyle samo sensacji i zdziwienia co ona. Lizzy wierzyła, że Chris jest spełnieniem jej wakacyjnej wróżby o prawdziwej przyjaźni, dlatego pragnęła spędzić z nią jak najwięcej czasu, nie zrażając się tym, że Crystal nie odwzajemniała tych chęci. Mimo to trzeba przyznać, że to właśnie dzięki Liz, Crystal dowiedziała się sporo o świecie magii i funkcjonowaniu w szkole. Kolejną zasługą Lizzy było to, że to właśnie ona przedstawiła Chris swojemu bratu i Teddy'emu, a trzeba przyznać, że nowa uczennica natychmiast złapała nić porozumienia z Tonksem, a potem połączyła ich prawdziwa przyjaźń. Może właśnie przez to, że przyjaciel Liz tak bardzo polubił się z Crystal, sprawiło, że dziewczyny były na siebie skazane.
Lizzy zaczęła traktować Chris jak swoją najlepszą przyjaciółkę, dlatego zapragnęła, żeby poznała jej pozostałe "przyjaciółki". Przedstawiła Crystal pozostałym współlokatorkom. Wierzyła w to, że Lupin była brakującym elementem, który miał zespolić szóstoroczne Gryfonki. Tak się jednak nie stało, bo Chris i pozostałe współlokatorki, które Lupin ochrzciła piekielną trójcą, wyjątkowo nie przypadły sobie do gustu. Lizzy po raz kolejny próbowała popełnić ten sam błąd i znowu uganiała się za Jo, Jane i Grace, z tą różnicą, że tym razem w swoje urojenia uwzględniła również Crystal. Nie potrafiła zdecydować, które towarzystwo wolała, a jej nachalność tylko zniechęcała wszystkich. Każdy widział, że Crystal ma dość Lizzy, która przeszkadzała jej na każdym kroku, a także, że nie znosi piekielnej trójcy, które zaczęły również i ją dręczyć, robić niewybredne żarty i nadały jej okropne przezwisko - Larwa. 
Wspólne doświadczenia, bo przecież zarówno Lizzy jak i Crystal były dręczone przez swoje współlokatorki, niestety nie zbliżyły ich do siebie. Liz jednak za bardzo zależało na tym, żeby zaprzyjaźnić się z Chris, dlatego sięgnęła po rozwiązanie, które sama uważała za skuteczne. Chcąc pokazać Crystal, jak bardzo ją sobie ceni i że uważa jej osiągnięcia za coś inspirującego, zaczęła malować sceny z życia Lupin, które uważała za najciekawsze. Zbiegło się to jednak w czasie z nasiloną wrogością ze strony Jo McLaggen, więc każdą podrzuconą ilustrację, Chris traktowała jako szyderczą, wyśmiewającą jej potknięcia, okrutną i drażniącą. Plan Lizzy kompletnie się nie powiódł, a jak miało się wkrótce okazać, jeszcze bardziej pogorszył sytuację między dziewczynami i na bardzo długo opóźnił ocieplenie stosunków. A że Liz nie radziła sobie w kontaktach międzyludzkich, potrzebna była interwencja kogoś innego. 
Lizzy nie była osobą dyskretną, robiła wokół siebie sporo hałasu i prędzej czy później Crystal musiała przyłapać ją na podrzucaniu nieżyczliwych w jej opinii ilustracji. Początkowo Lupin nie osądzała Liz o tworzenie tych paszkwili, myślała, że Gryfonka jest na taki sabotaż zbyt mało ogarnięta. Uważała jednak, że Lizzy jest marionetką w rękach Jo i spełnia wszystkie jej życzenia. Tym gorsze było to, że Liz zrównała Crystal i Jo, nazywając je przyjaciółkami. Cała ta sytuacja zakończyła się nieprzyjemną wymianą zdań, a właściwie to Chris powiedziała, co myśli. Spanikowana Liz wpadła w histerię, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje - przecież jej wróżby wyraźnie mówiły, że drogi jej i Crystal będą na stałe połączone. Nie wiedząc, co zrobić, zatrzasnęła się w schowku na miotły i zarzekała się, że nie wyjdzie z niego aż układ planet nie będzie dla niej bardziej sprzyjający. Podczas, gdy jej brat namawiał ją do wyjścia, Teddy wziął na klatę skonfrontowanie z rzeczywistością drugiej strony sporu i interweniował w sprawie Lizzy u Crystal. Z jakim skutkiem? Można by powiedzieć, że z pozytywnym, a przynajmniej tak było do czasu, gdy Chris odkryła, że to Tomson-Jones tworzy jej karykatury. 
Po interwencji Teda, Crystal faktycznie spoglądała na Lizzy z przymrużeniem oka. Nie była to sytuacja idealna, ale jak najbardziej do zaakceptowania, która pozwoliła przebywać Crystal i Liz swobodnie w jednym pomieszczeniu. Było na tyle dobrze, że Lizzy razem ze swoim bratem i Teddy, który to wszystko zorganizował, tworzyła grupę wsparcia dla Lupin tuż przed jej pierwszymi egzaminami. Niestety, ostatecznie Liz nie było przy Lupin, bo w dzień jej egzaminu, chcąc dodać jej otuchy, postanowiła wywróżyć dla niej wyniki. Natknęła się jednak na swoje stręczycielki, które nie przepuściły okazji i chciały ją nastraszyć. Skończyło się nieco bardziej tragicznie, bo Lizzy spadła z drabiny prowadzącej do sali wróżbiarstwa i wylądowała w Skrzydle Szpitalnym. Ted i Tony bardzo przejęli się tą sytuacją, nawet Chris bardzo współczuła dziewczynie. W tym samym momencie do Hogwartu przybył ojciec bliźniąt, który, choć został powiadomiony o wypadku córki, pojawił się tam w sprawach zawodowych. Tony musiał wręcz błagać ojca, by ten odwiedził Lizzy, a świadkiem tej rozmowy była Crystal, która dopiero wtedy uświadomiła sobie, jak bardzo Liz jest samotna i opuszczona. 
Od tego czasu relacja między Lizzy a Crystal powoli zaczęła się ocieplać. Momentem przełomowym była impreza sylwestrowa, na której obie były obecne. Nim jednak miejsce miała impreza, Liz spędziła święta wraz z rodziną. Jako gwiazdkowy prezent otrzymała nową talię kart do tarota, którą wszędzie ze sobą nosiła. Miała ją również na imprezie, gdzie przedstawiła Crystal swoim rodzicom. Nikt z Tomson-Jonesów nie był tego świadomy, ale tamtego wieczora Lupin rozpoznała rodziców swoich znajomych i wiedziała już, że mają coś wspólnego z jej ojcem. Większość imprezy Lizzy spędziła w towarzystwie swojego brata i współlokatorki, ale w pewnym momencie postanowiła postawić sobie noworoczną wróżbę, żeby wiedzieć czego ma się spodziewać w tym roku. Większość ludzi z pewnością potraktowałaby to jako zwykłą zabawę i ciekawostkę, ale dla Liz było to niezwykle ważne. Nikt nie mógł mieć pewności, że wróżba, którą sobie postawiła, wcale nie mijała się z prawdą. Karty przepowiedziały jej, że niezmiennie jej życie cechować będzie się naiwnością, niedojrzałością, ale również nadzieją i optymizmem. Czymś zaskakującym była przepowiednia nadejścia nowych możliwości i odnalezienie swojego miejsca w świecie, chociaż niepokojąca była wizja zmian w życiu i wydarzeń, od których nie można uciec. Ostatnią kartą postawioną w noworocznej wróżbie był Księżyc, ale on miał pozostać niejasny dla Lizzy przez najbliższe miesiące. 
Lizzy i Crystal zaczęły spędzać ze sobą więcej czasu, tym bardziej, że Ted często znikał po sylwestrowej imprezie, żeby być jak najbliżej Victorie Weasley, a Tony w swoim zwyczaju dowiadywał się nowych rzeczy. Dlatego gdy nadszedł moment pierwszego wyjścia do Hogsmeade w nowym roku, dwie Gryfonki wybrały się do wioski razem. Chris nawet dała się namówić Lizzy na wspólna wizytę u jasnowidzki Madame Silver. Z pewnością nie można powiedzieć, że Lupin to wyjście się podobało, ale było kolejnym krokiem zbliżającym dwie dziewczyny. Nie można było już mówić o jakiejś wrogości czy dystansie między nimi, co niesamowicie cieszyło Lizzy, która w końcu mogła cieszyć się pierwszą przyjaciółką. Jednak podczas tego wyjścia pojawiło się między nimi pewne nieporozumienie. Crystal podejrzewała, że Liz jej coś podrzuciła. Nie myliła się, bo Lizzy robiła to regularnie, podkładając współlokatorce różne amulety albo zioła oczyszczające jak np. szałwia. Chris z kolei miała na myśli tajemniczą książkę o wilkołakach i o to, że być może Elizabeth jest właśnie tajemniczym obserwatorem, który zaczął dostarczać Lupin informacje o wilkołakach. Nieporozumienie rozeszło się po kościach, a Lizzy jeszcze długo miała nie dowiedzieć się o pochodzeniu Crystal i tajemnicach związanych z wilkołakami. Jednak niedługo potem zaobserwowała coś niepokojącego w zachowaniu przyjaciółki i nie omieszkała się wtrącić. Chodziło o nagłą i dziwną znajomość Crystal z Lucą Rossim, który to właśnie był tajemniczym obserwatorem. Z boku to wszystko wyglądało jak drobny flirt, tyle że piekielna trójca posądzała przyjaciółkę Lizzy o takie praktyki względem dwóch obiektów westchnień Jo McLaggen - Teda i Luci, a Liz dopatrywała się tego między przyjaciółką i swoim bratem. Czuła się więc w obowiązku by ostrzec Crystal, że to nie może tak wyglądać. Chociaż kierowała się przede wszystkim troską, to nie pomogła wiele, bo nie była świadoma tego, co działo się w życiu Crystal i reszty jej najbliższego otoczenia. Właściwie można powiedzieć, że mówiąc Tony'emu o zachowaniu Chris, przyspieszyła bieg wydarzeń.
Kiedy Crystal objaśniała znaczną część prawdy Tedowi i Tony'emu, Lizzy swoim zwyczajem zatapiała się w swoim świecie. Większość czasu spędzała w swojej pracowni, która ulokowana była w Pokoju Życzeń. Malowała tam swoje obrazy, a czasami również nocowała, gdy piekielna trójca za bardzo jej dopiekała. To była jej bezpieczna strefa, w której zawsze czuła się dobrze. Nie miała jednak odwagi by przenieść się tam na stałe, przynajmniej do dnia imprezy urodzinowej Teddy'ego. Lizzy nawet nie dotarła na przyjęcie, bo zanim udało jej się opuścić Wieżę Gryffindoru w dormitorium jej i Crystal wydarzyła się straszna scena. Jo, Grace i Jeny postanowiły się zemścić na Crystal, która wielokrotnie się im sprzeciwiała. Na oczach Lizzy piekielna trójca zaczęła niszczyć wszystkie rzeczy należące do Lupin, w tym zegarek jej taty. Tomson-Jones próbowała powstrzymać współlokatorki, ale nie była w stanie tego zrobić. Gdy zaalarmowany przez prefekt Gryfonów Tony pojawił się w jej dormitorium, rodzeństwo nie miało już czego ratować, musieli natomiast przekazać jakoś te złe wieści Crystal. 
Nie było to łatwe, razem doszli do wniosku, że Chris nie powinna zostawać w dormitorium Gryfonek, bo to ona stała się celem corocznej katastrofy i piekielna trójca nie da jej spokoju, dopóki dotkliwie jej nie upokorzy. Wtedy Liz zdecydowała się zdradzić swój sekret i zaprowadziła przyjaciółkę oraz brata do Pokoju Życzeń i pokazała swoją pracownię. Zaproponowała Crystal, że mogą wspólnie tam zamieszkać, a ta z chęcią się zgodziła. Mieszkało im się razem doskonale i trzeba przyznać, że to jeszcze bardziej zbliżyło je do siebie. Ale niestety ich zniknięcie nie pozostało niezauważone. 
Lizzy od czasu do czasu wracała do Wieży Gryfonów, a tym samym ryzykowała spotkaniem z piekielną trójcą, która poczuła się urażona faktem, że dwa obiekty ich kpin zniknęły im z pola widzenia. Jo i reszta przygotowały pułapkę na Lizzy, która nieświadoma wpadła w nią, przekraczając prób dawnego dormitorium. Z sufitu zleciało na nią wiadro wypełnione lepką i cuchnącą cieczą, która okazała się być krwią trolla. Znów cały Gryffindor się z niej śmiał, a ona jedynie uciekła do Pokoju Życzeń, gdzie zastała Chris i Tony'ego. Kiedy Lupin zobaczyła, co przydarzyło się jej przyjaciółce, postanowiła się natychmiast zemścić. Porwała magiczne farby Liz i pobiegła do Pokoju Wspólnego Gryfonów, gdzie powiedziała piekielnej trójcy, co o nich myśli i oblała je farbami, których te nie mogły z siebie zmyć przez najbliższe dni. Po raz pierwszy dręczycielki poczuły to samo, co ich ofiary, a dla Lizzy zachowanie Crystal było dowodem ich przyjaźni. 
Nie wszystko jednak było sielankowe i Liz również to odczuła. Wiedziała, że Crystal, Ted i Tony coś przed nią ukrywają. Czuła się wykluczona, ale pozwalała im mieć swoje sekrety, aż do momentu kwietniowej pełni, kiedy to Teddy po swojej przemianie zasłabł i Chris z Anthonym przynieśli go na wpół przytomnego do Pokoju Życzeń. Liz nie rozumiała, co się działo. Próbowała pomóc, ale nikt jej niczego nie wytłumaczył. I ta sytuacja miała utrzymać się przez najbliższy miesiąc. Było to dla niej bardzo frustrujące. Odsunięto ją od prawdy, a była świadkiem wielu dziwnych zachowań swoich przyjaciół. Próbowała się ich wypytywać, ale nikt nie powiedział jej o co chodzi. Tony zbywał ją, twierdząc, że ją w ten sposób chroni, Teddy wciąż miał opory przed przyznaniem prawdy, a Crystal, chociaż chciała wszystko wyznać, pozwoliła by Ted zrobił to w swoim czasie. Mimo tego Lizzy nie odcinała się od przyjaciół i spędzała z nimi czas, np. pomagając Chris w przygotowaniach do SUMów. Ten stan rzeczy jednak miał się szybko zmienić, bo Liz przez dłuższy czas śniła wróżbę, która mogła mieć ogromne znaczenie dla Teda i Crystal. 
Wizja Krwawego Księżyca - tak nazwała swój sen Lizzy. Prawie co noc pojawiał się w jej snach księżyc, którego coraz bardziej przybywało, nieuchronnie zbliżając się do pełni. Jednak najbardziej niepokojącą częścią tego snu był fakt, że księżyc był w odcieniu krwistej czerwieni. Kiedy powiedziała o tym śnie Crystal, Lupin przeraziła się nie na żarty, bo sama przeczuwała, że coś się zbliża. Nie było już możliwości, by Lizzy wciąż była wyłączona z ich poczynań. Kiedy Crystal pisała SUMy, Teddy zabrał Liz na polanę przy Zakazanym Lesie i tam wyznał prawdę o sobie, o Crystal i o wszystkim, co związane z wilkołakami. Wbrew jego obawom, Lizzy przyjęła te wszystkie rewelacje ze spokojem, akceptując je całkowicie. W końcu Liz sama była poddawana ostracyzmowi z powodu tego, jaka jest. Byłoby niedorzeczną hipokryzją z jej strony, gdyby w podobny sposób zachowała się w stosunku do osób, które okazały jej dobre serce i były jej przyjaciółmi. Od tej chwili nie było już między nimi tajemnic, no prawie...
Podczas majowej pełni, gdy Lizzy była już wszystkiego świadoma, nie poszła z przyjaciółmi do Wrzeszczącej Chaty. Nie mogła jednak wysiedzieć na miejscu. Chciała dowiedzieć się, jak przebiegła pełnia i czy wszystko jest w porządku. Dlatego też tuż przed świtem, spróbowała się wymknąć z zamku, żeby spotkać się z pozostałą trójką. W ten sposób była świadkiem wydarzeń, które miały miejsce po pełni. Po drodze natrafiła na swojego brata. Razem obserwowali, jak Crystal i Teddy stają w obronie nieznanego im wilkołaka, jak nauczyciele wykłócają się z ludźmi z Ministerstwa Magii, wśród których był ojciec rodzeństwa, a także widzieli, jak pojawił się Remus Lupin i rozgorzał dramat, który miał dotknąć ich wszystkich. 
Ojciec Lizzy nie wytłumaczył jej niczego, chociaż z Tonym rozmawiał. Pierwszą osobą, która cokolwiek jej powiedziała była Crystal, która po kłótni z ojcem wróciła do Pokoju Życzeń. Liz okazała się być doskonałą przyjaciółką, bo nie krytykowała Chirs za jej tajemnice i próbowała wczuć się w jej sytuację. To ona pocieszała Lupinównę, przysięgając, że wszystko się ułoży, a tym samym pokazała, że można na niej polegać.
Kiedy rozgrywał się dramat Lupinów, Lizzy bardzo chciała im pomóc, tym bardziej, że nikt nie wtajemniczał jej w szczegóły zbliżających się wydarzeń. Jej głównym celem było pogodzenie Tony'ego z Crystal, który po wydarzeniach podczas pełni całkowicie zerwał z nią kontakt. Lizzy nie była świadoma, że jej przyjaciółka i brat pocałowali się na chwilę przed wybuchem całego zamieszania, ale wyczuwała, że coś jest między nimi i chciała im pomóc. Niestety bez satysfakcjonującego skutku. Krótko potem, poinformowano uczniów, że w Hogwarcie pojawiły się przypadki zachorowań na smoczą ospę, która była niezwykle niebezpieczną chorobą. Postanowiono, że młodzież zostanie odesłana do domów, a rok szkolny zakończy się miesiąc wcześniej. Lizzy była jednak jedną z osób, które dowiedziały się, że to jedynie przykrywka do przygotowań, które prowadziła dyrektor McGonagall z resztkami Zakonu Feniksa. Crystal i Teddy wyznali rówieśnikom, że zbliża się bitwa z wilkołakami i trzeba powstrzymać rozlew krwi. Liz była jedną z pierwszych osób, które zgłosiły się do pomocy i udziału w bitwie. Tony wyraźnie się temu sprzeciwiał, ale ona go nie słuchała. Wszyscy ustalili plan, który pozwoli im być w Hogwarcie, gdy dojdzie do walki. 
Zgodnie z założeniami dyrekcji Lizzy i jej rówieśnicy opuścili szkołę. Rodzeństwo Tomson-Jonesów było świadome przyszłych zdarzeń, bo rodzice poinformowali ich o bitwie i swoim udziale w nim. Prosili by Liz i Tony bezpiecznie zamknęli się w domu i czekali na wieści. Oni jednak mieli inne plany. Cała grupa uczniów, składająca się z bliźniaków, Amelii, Ezry Lennoxa, Jo, Grace, Jeny i angażujących się w ostatniej chwili Katie Dawson - prefekt naczelnej Gryfonów oraz Sienny Lane - Ślizgonki, z którą znała się Crystal, przeniosła się za pomocą teleportacji łącznej do Hogsmeade. Początkowo chcieli wykorzystać przejście łączące Świński Łeb z Pokojem Życzeń, ale ostatecznie zmuszeni byli do przejścia korytarzem między Miodowym Królestwem i przemknięcie między korytarzami do swojego celu. Tam oczekiwali na właściwy moment. Tony usilnie próbował zniechęcić Liz do walki, ale ona go nie słuchała, co więcej rozmowa z bratem wzbudziła w niej ogrom negatywnych emocji, które tylko podsycały w niej chęć do walki.
Plan uczniów nie okazał się być jednak skuteczny. Nie wiedzieli, jak walkę zaplanowali nauczyciele i ich rodzice, więc kiedy pojawili się na polu bitwy, niechcący złamali barierę ochronną, która miała zapewnić walczącym bezpieczeństwo i nie dopuścić do ukąszenia przez wilkołaki. Gdy bariera opadła, bitwa kompletnie zmieniła swój charakter, musieli zacząć walczyć twarzą w twarz. Lizzy walczyła dzielnie, a Tony nie opuszczał jej nawet na krok. Radzili sobie całkiem nieźle, ale nie potrafili zgrać się w walce, przez co jedno niekiedy przeszkadzało drugiemu. Liz chciała pokazać, że umie walczyć i jest kimś więcej niż Szajbuską Jones, a Tony usilnie chciał ją chronić. Takie postawy doprowadziły do tego, że podczas walki często byli w ogromnym niebezpieczeństwie. Za pierwszym razem wybroniła ich Crystal, która odstraszyła wilkołaka zagrażającego bezpieczeństwu Tomson-Jonesów. Za drugim razem nie mieli już tyle szczęścia. Zaatakował ich Bucky Grey, który w krwiożerczym szale kąsał każdego, kto stanął na jego drodze - nie ważne czy był człowiekiem, czy też wilkołakiem. Liz odepchnęła Tony'ego, chcąc go zmusić do ucieczki, sama była jednak zbyt powolna i szczęki Greya zamknęły się na jej ramieniu, chwilę przed tym, jak nadbiegł Teddy odpychając agresora od dziewczyny. 
Lizzy ocknęła się w skrzydle szpitalnym w bardzo kiepskim stanie. Z trudem kojarzyła, co się stało i nie mogła pojąć, jakim cudem tyle osób zostało ukąszonych. Tony nie odstępował od jej łóżka, często towarzyszył mu Teddy, kilka razy przyszła również Crystal. Lizzy obserwowała, jak jej przyjaciółka zmaga się z faktem, że jej matka umiera. Los Lizzy również nie był pewny. Pomfrey mówiła wciąż, że dziewczyna jest słaba i nie wiadomo, jak to będzie dalej wyglądała. Liz wiedziała, że chodziło jej o to, że zapewne nie przeżyje ukąszenia. Lizzy nie poddawała się jednak. Nie wiedziała, co przyniesie przyszłość, ale rozumiała, że jej dawne życie właśnie się skończyło i pozostawały dwie możliwości - albo przeżyje i będzie wilkołakiem, albo wkrótce umrze. 
Nie dane było Lizzy wydobrzeć, bo Luca zawiadomił Departament Ósmy o wydarzeniach w Hogwarcie. Liz i inne wilkołaki zmuszeni byli uciekać, żeby nie urzędnicy nie pojmali ich w celu prowadzenia swoich eksperymentów. Pospiesznie pochowano zmarłych w Zakazanym Lesie, w tym również matkę Crystal. Lizzy była przy niej podczas tych wydarzeń. Jednak coś się w niej zmieniło wraz z ukąszeniem. Niepoprawny optymizm ustąpił miejsca złości, którą dziewczyna odczuwała. Opuszczała szkołę i rodzinę bez żalu, wiedząc, że w jej życiu zgodnie z noworoczną wróżbą zaszły zmiany, przed którymi nie można było uciec. 
(ciąg dalszy wkrótce)

Osobowość:

Szajbuska Jones - tak większość szkoły określała Lizzy, która z pewnością wyróżniała się swoim zachowaniem. Ludzie mawiali, że jej brat bliźniak odziedziczył po rodzicach całą mądrość i rozwagę, ona natomiast wszystkie pokłady szaleństwa. Już w dzieciństwie wszystko wskazywało na to, że Liz jest nieco bardziej oderwana od rzeczywistości niż jej rówieśnicy. Nieustannie chodziła z głową w chmurach, zachwycała się błahostkami, bagatelizowała ważne sprawy. Bardzo emocjonalnie reagowała na wszystko, co później przełożyło się na problemy w kontaktach z innymi ludźmi. Była dzieckiem dość problematycznym, w porównaniu do swojego brata, więc rodzice, którzy nie potrafili sobie z nią poradzić, przenieśli całą swoją uwagę i wszystkie oczekiwania na Tony'ego. Nie widzieli tego, że to bardzo skrzywdziło Liz, która jeszcze bardziej się pogubiła. Lizzy nie umiała podejmować decyzji, ślepo wierzyła we wróżby, którymi kierowała się w życiu, bała się odstawać od innych, przez co często była nachalna we wszelkich relacjach. Nie rozumiała i nie dostrzegała sygnałów, które inni jej wysyłali. Przerażała ją własna samotność, dlatego starała się mieć zawsze kogoś obok, chociażby po to, żeby dawał jej złudzenie jakiejś relacji. Negatywne uczucia raczej ukrywała, przez co ludziom wydawało się, że jest nieustannie szczęśliwa. Właściwie Lizzy kompletnie nie potrafiła się komunikować z innymi ani też wyrażać swoich myśli i emocji.  Sporym ułatwieniem było dla niej przelewanie wszystkiego na papier i płótno. Liz pomimo tego, że była ufna, wręcz naiwna, często rozkojarzona i nieco dziwna, była również lojalna, przyjacielska i honorowa. 

Wygląd:

Drugiej tak barwnej persony jak Lizzy ze świecą szukać. Pierwszą rzeczą, jaką dostrzegało się był całkowity bezład w kwestii wszystkich ubrań i dodatków, które Elizabeth z uwielbieniem na siebie narzucała. Zazwyczaj nosiła obszerne, często zdarzało się, że za duże ubrania - zwiewne, wzorzyste spódnice, pstrokate koszule czy ogromne, ażurowe swetry - wszystko to w bardzo odważnych, gryzących się ze sobą kolorach. Jej sposób ubierania był pozbawiony stylu, nieco oderwany od rzeczywistości, nie mający nic wspólnego z modą, a to wszystko dlatego, że prawie zawsze przy codziennych rytuałach używała wróżb, które miały decydować za nią. Chociaż Tony był przekonany, że ubrania mają odzwierciedlić skomplikowaną naturę jego siostry. Oprócz barwnego stroju, Lizzy uwielbiała wszelkie dodatki, często wplatała w swoje długie włosy zwiewne chusty zakończone licznymi frędzelkami, a także zawieszała na nadgarstkach i szyi niezliczoną ilość koralików, sznurków i run, które miały przynieść jej szczęście. 
Gdyby pozbyć się tego wszystkiego, czym Liz próbowała się otoczyć, pozostałaby jedynie dość wysoka, bardzo szczupła dziewczyna o nieco chorobliwie bladej cerze, przesadnie długich, brązowych włosach, wąskich ustach i zgrabnym nosie. A najpiękniejsze były jej oczy - duże, błękitne, jak gdyby szalała w nich krystalicznie czysta woda, przepełnione ufnością i radością życia.

Relacje:

Lizzy miała problem z nawiązywaniem relacji. Nie radziła sobie na wielu płaszczyznach, a mimo to nie wyzbyła się pozytywnego nastawienia i ufności względem ludzi, którzy często to wykorzystywali. Wśród bliskich była postrzegana jako osoba, którą należało się nieustannie opiekować, przez co często relacje, które łączyły ją z innymi, opierały się jedynie na trosce. Liz potrzebowała mieć ludzi obok siebie, bała się samotności i szukała w otoczeniu kogoś, kto poświęci jej choć trochę uwagi. Miała beznadziejną intuicję względem innych i trzymała się ludzi, których raczej powinna unikać. Dopiero gdy ktoś dopuścił ją do siebie i potraktował po partnersku, mógł dostrzec, że Elizabeth jest jedną z najbardziej oddanych i gotowych do poświęceń osób w Hogwarcie.

Rodzina: Charles Tomson (ojciec), Hestia Tomson-Jones (matka), Anthony Tomson-Jones (brat bliźniak) 
Przyjaciele: Ted Tonks, Crystal Lupin, Piekielna Trójca (relacja jednostronna)
Wrogowie: Jo McLaggen (dręczycielka), Jane Roebuck (dręczycielka), Grace Verica (dręczycielka)
Związki: (aktualnie brak)


Magiczne zdolności i inne umiejętności:

WRÓŻBIARSTWO - Lizzy w pewnym momencie życia zafascynowała się wróżbiarstwem. Było to dla niej niczym objawienie i od tego czasu wszystko podporządkowała wróżbom. Wierzyła w nie całkowicie, prowadziła senniki, stawiała tarota, obwieszała się amuletami i runami, które miały przynieść jej pomyślność w każdej dziedzinie życia. Wróżbiarstwo było dla niej remedium na wszelkie problemy. Rzadko kiedy to, co przepowiadała, okazywało się prawdą, ale trzeba przyznać, że niekiedy jej przeczucia zdawały się być prawdziwe, chociaż nie odkryła w sobie daru jasnowidzenia.

MALARSTWO - Liz nie potrafiła za bardzo przekazywać swoich emocji, znalazła na to rozwiązanie, przelewając wszystko na płótno. Niespodziewanie okazało się, że dziewczyna ma niezwykły talent malarski, który wykorzystywała do tego, żeby utrwalać te momenty, które były dla niej w jakiś sposób ważne, inspirujące czy warte zapamiętania. Nie postrzegała tego jako talent, wierząc, że to jasnowidztwo jest jej najmocniejszą stroną, a raczej na sposób komunikacji z innymi, bo często swoje prace podrzucała przeróżnym adresatom, licząc na to, że domyślą się, co chce za ich pomocą przekazać. Miała swoją pracownie z Pokoju Życzeń, ukrywając swoje prace przed wszystkimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz