Lipiec 1998 r.
Duszne, letnie powietrze wypełniało ich dom, nie pomagały nawet otwarte na oścież okna. Tego lata każdy szukał, chociażby odrobiny cienia i możliwości ochłody. W jednym z niewielkich pokoików na szerokim łóżku leżała kobieta. Z daleka można było zauważyć, że jest zmęczona i nie spała od kilku dni. Cienie pod oczami odznaczały się na bladej twarzy, która z niewyspania utraciła swój naturalny, zdrowy odcień. Brązowe włosy były w całkowitym nieładzie. Jedynym elementem niepasującym do tej układanki był szczery uśmiech, który rozpromieniał całą jej postać, kiedy spoglądała na niewielkie zawiniątko leżące tuż obok niej. Dzieciątko spało spokojnie, a jego ciałko poruszało się rytmicznie z każdym oddechem. Kępka brązowych włosków opadała delikatnie na blade czółko, a długie ciemne rzęsy rzucały delikatny cień na różowe policzki. Kobieta pogładziła czule główkę swojej niespełna miesięcznej córeczki i westchnęła ze wzruszeniem.
— Jesteś całym moim światem, Crystal — szepnęła, a dziewczynka zacmokała przez sen, ku jeszcze większemu rozczuleniu swojej matki. — Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa! Nauczę cię wszystkiego, co potrafię, pokażę, jak tutaj żyć…
— Jak owinąć sobie każdego wokół palca… — W wejściu do pokoju pojawił się Remus. Był wyprostowany, pewny siebie, tak jak nigdy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy spojrzał na scenę, która miała miejsce w jego sypialni.
— Z jednym facetem już to zrobiła — zauważyła Maggie, nie odwracając wzroku od córki. Remus zbliżył się i ostrożnie usiadł na łóżku. Delikatnie pogłaskał niemowlę po policzku, jakby bał się, że jego dotyk może je skrzywdzić, ale dziewczynka zacmokała radośnie, otwierając oczy. Spojrzała z zaciekawieniem przed siebie, a twarz Lupina od razu pojaśniała.
— Tutaj masz rację — przyznał i wsunął swój palec w maleńką piąstkę dziecka. Kobieta spoglądała ze wzruszeniem na dwie najważniejsze osoby w jej życiu. Za każdym razem z satysfakcją dostrzegała na palcu męża wąską obrączkę, którą nosił niezmiennie od ponad dwóch miesięcy.
— Czego chciał od ciebie Benjamin? — spytała cicho, odwracając od niego wzrok. Wiedziała, że jego zniknięcie na początku maja będzie miało konsekwencje. Pędząc na tę swoją bitwę, nie dość że zostawił ją na chwilę przed porodem, to naraził się Riversowi i wszystkim, którzy pilnowali przestrzegania zasad, zwłaszcza tych dotyczących zakazu magii. Remus odchrząknął.
— Porozmawiać — stwierdził, ale spojrzenie żony zmusiło go do rozwinięcia tej wypowiedzi. — Chciał się upewnić, że nie używałem magii.
— Nie używałeś, prawda?
— Od bitwy użyłem tylko raz — przyznał, nachylając się do niej i całując ją czule w czoło. — Rzuciłem kilka zaklęć, które powinny zmylić ciekawskich, ale Rivers nie mógł ich wyczuć, nie teraz po takim czasie.
— Więc to ktoś inny, tak? — dopytywała nadal Meg, a Remus pokiwał głową, nie patrząc jej w oczy. — Szukają cię.
— Podejrzewam, że tak… — mruknął Remus, a Maggie rozejrzała się dookoła z przestrachem, jakby w tej chwili do ich domu mieli przybić czarodzieje, którzy zabraliby jej męża do jego starego życia. Lupin najwidoczniej zauważył strach w jej oczach, bo od razu złapał ją za rękę. — Cokolwiek by się nie działo, zostanę z tobą, Maggie.
***
Wyrzuty sumienia były nie do zniesienia. Z początku udawało jej się zagłuszyć je wściekłością, która ogarniała ją, gdy tylko przypomniała sobie rozmowę z przyjaciółmi i fakt, że matka zabroniła ojcu mówić o jego magicznym pochodzeniu, ale z czasem zrozumiała, że nie jest w stanie trwale się ich pozbyć. Za każdym razem, gdy wracała do domu sama albo z ojcem, czuła na sobie pytające spojrzenie matki, która chyba nigdy nie uwierzyła w ich liche wymówki. Meg stała się bardziej wycofana, cicha, a co za tym idzie znacznie bardziej czujna. Chris każdego wieczoru zaczynała w głowie na nową bitwę, której nigdy nie potrafiła doprowadzić do końca. Nie wiedziała zupełnie, jak powinna zachowywać się względem swojej mamy. Zaprzestała się z nią kłócić, a zdarzało się im to przecież nadzwyczaj często, nie sądziła, że jest w stanie ugryźć się w język i zachować swoje sarkastyczne uwagi dla ciebie. Unikała również Meg, martwiąc się, że zorientuje się ona i wywęszy sekret jej i Remusa. Dostrzegała jednak, że jej zachowanie źle oddziałuje na matkę, a ona sama nie była zadowolona z jego rezultatów. Podjęła więc decyzję, czując, że powinna spędzić więcej czasu z matką.
Maggie nie kryła zdziwienia, kiedy pewnego razu obudziła ją Chris. Zarówno Crystal jak i Meg miały w zwyczaju wybierać się na polowanie skoro świt. Zazwyczaj jednak nie wychodziły razem, zdarzało się, że spotykały się w lesie, ale wspólne łowy zdarzały się niezwykle rzadko. Obie kobiety wyszły z domu, starając się nie obudzić Remusa i wyjątkowo zgodnym krokiem ruszyły w głąb lasu. Żadna nie pamiętała, kiedy spędziły tak beztrosko czas. Polowanie szybko przerodziło się w zawody, która trafi więcej razy do celu. Matka i córka prześcigały się w nieistniejących zawodach przez cały poranek, śmiejąc się na cały głos. Gdy słońce było wysoko na niebie, wróciły ramię w ramię do domu z pustymi rękami, ale za to w doskonałych humorach.
— Więc co się wydarzyło, że postanowiłaś spędzić ze mną dzień? — spytała w pewnym momencie Meg, kiedy wspólnie przygotowywały obiad. Chris skupiła się bardziej na krojeniu marchewki, karcąc się w myślach za to, że wpadła w ogóle na pomysł, że jej zachowanie nie wzbudzi podejrzeń matki. — Nie uwierzę w to, że stałam się bardziej atrakcyjna niż twoi przyjaciele.
— Ja nie wiem czy oni nadal są moimi przyjaciółmi — westchnęła Crystal, odkładając nóż i opierając się plecami o kuchenne szafki. Meg przyjrzała jej się uważnie.
— A Ian?
— Z nim też się pokłóciłam — przyznała smętnie. Maggie przestała mieszać w garnku i przytuliła ją mocno. Chris wtuliła się w matkę, wdychając jej zapach i postarała się go utrwalić w pamięci. Mogła się uważać za kogoś dorosłego, samodzielnego, ale zawsze będzie potrzebowała tego matczynego ciepła i czułości.
— Faceci są beznadziejni — skwitowała Meg, przeczesując dłonią włosy córki, a ta parsknęła śmiechem.
— Mówisz o tacie?
— O nim również — przytaknęła, obrzucając twarz Chris rozbawionym spojrzeniem. — Żebyś tylko wiedziała, ile ja musiałam się z nim namęczyć.
— Domyślam się — mruknęła Crystal, przypominając sobie historię ojca, który miesiącami nie potrafił się zdecydować czy zostać w Wilczym Lesie razem z jej mamą. — Zawsze mówiłaś, że to po nim jestem taka uparta…
— Bo to prawda! A jeżeli chodzi o Iana i twoich przyjaciół to… — zastanowiła się trochę nad odpowiedzią, a Crystal uśmiechnęła się na widok kilku zmarszczek, które pojawiły się na czole matki. — Z czasem wszystko się ułoży, jeżeli ci na nich zależy, to musisz walczyć o waszą przyjaźń. I mówię to w pełni świadomi, mimo że nie przepadam za Ianem. Ale pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść z każdym problemem.
— Wiem — westchnęła Chris, uśmiechając się pod nosem. — A ty wiesz, że kocham cię najbardziej na świecie, chociaż nie zawsze potrafię to okazać, prawda?
***
Ciepłe, letnie promienie lipcowego słońca świeciły jej w oczy, a orzeźwiający, delikatny wietrzyk rozwiewał włosy, podczas gdy Crystal strugała kawałek znalezionego drewna, chcąc uformować go na kształt różdżki. Uwielbiała trzymać w ręce różdżkę swojego ojca – była dla niej najświętszym reliktem na świecie i żałowała z całego serca, że ani ona, ani nawet Remus nie mogą z niej właściwie korzystać. Ojciec powiedział jej, że różdżki są tak różne, jak różni są ludzie. Remusowe przedłużenie ręki było wykonane z cyprysu o ciemnym zabarwieniu, bez żadnych zdobień, jedynie z niewielką gałką kończącą rękojeść i wyżłobionymi od palców niewielkimi rowkami. Chris chciała sprawić sobie podobną, ale jednak… nie miała tych zdolności co Phil. Spojrzała z dezaprobatą na to, co trzymała w ręce i westchnęła. Od kiedy tylko ojciec zgodził się nauczyć ją wszystkiego, co sam wie, Crystal nie myślała o niczym innym. Nie obchodziło jej to, że praktycznie cały czas spędzała nad strumieniem, marząc o tym ogromnym zamku, o Hogwarcie, z jego strzelistymi wieżami, skąpanymi w zieleni trawy błoniach, lazurowym jeziorem i niesforną wierzbą bijącą. Starała się zbywać pytania matki i poświęcić jej cały czas, którego nie spędzała z ojcem na nauce. Maggie Lupin pytała również męża o to co dzieje się z ich córką i gdzie tak często oboje znikają, ale on także nie zaspokajał jej ciekawości. Przyjaciele Crystal również nie mieli z nią kontaktu i chyba nawet im to za bardzo nie przeszkadzało, a Ian, który bardzo się o nią martwił, widywał ją tylko z daleka, gdy przychodziła na polanę wymienić dziczyznę na miód lub pieczywo. Panna Lupin postanowiła się odciąć od społeczności, która wykluczyłaby ją od razu, gdyby przyznała się do bycia czarownicą i chęci nauki. Im więcej praw panujących w Wilczym Lesie znała, tym bardziej przekonywała się o ich beznadziejności. Nie potrafiła odnaleźć się w świecie, w którym o jej przynależności do watahy miały decydować czyjeś poglądy. Błędne poglądy…
Crystal ponownie spojrzała na zupełnie zwyczajny kawałek drewna i zaciskając mocno powieki, przycisnęła go do piersi. Łudziła się, że gdy otworzy oczy różdżka będzie prawdziwa, taka jaką sobie wymarzyła, taka, którą mogłaby tworzyć cuda, jakie nawet jej się nie śniły. W momencie, gdy dowiedziała się o Hogwarcie, pojawiła się w jej umyśle mała iskierka, która z każdą chwilą się powiększała i kiedyś, w końcu rozpali wielki płomień, którego nie będzie potrafiła ugasić (i może nie będzie chciała tego robić). Co noc śnił jej się zamek, śniła jej się magia, śniły się te wszystkie cudowne rzeczy, które były tak blisko niej, a jednak tak daleko.
Remus przyszedł do niej z niepozornie wyglądającą, skórzaną torbą, którą przynosił ze sobą już wcześniej, ale nigdy nie wracał z nią do domu. Torba wyglądała na starą, a pasek, który Lupin miał przewieszony przez ramię był miejscami postrzępiony, Crystal podejrzewała, że ojciec chował ją w lesie, by jego żona się o tym nie dowiedziała. Chris wlepiła wyczekujące spojrzenie w swojego rodziciela — po przeszło tygodniu poznawania historii, prawa, magicznych zasad i obyczajów, miała się zacząć jej pierwsza lekcja magii w jej życiu.
— Jak już ci mówiłem, Hogwart rozpoczyna się w wieku jedenastu lat. W pierwszych latach swojej edukacji uczysz się wszystkich podstawowych przedmiotów, żeby zdobyć ogólną wiedzę magiczną, dopiero na trzecim roku wybiera się dodatkowe przedmioty i rozszerzenia. Na pierwszym roku są to Transmutacja, Obrona Przed Czarną Magią, Zaklęcia, Eliksiry, Astronomia, Zielarstwo, Latanie oraz Historia Magii, osiem przedmiotów. Latanie jest przedmiotem stricte fizycznym, którego nie mogę cię nauczyć ponieważ nie mam miotły, a i sam nie jestem w tym najlepszy — wyjaśnił jej ojciec, uśmiechając się wesoło, a następnie kontynuował: – Reszta przedmiotów opiera się na wiedzy teoretycznej, bo bez niej nie będziesz w stanie nic zrobić. Każda dziedzina magii ma swoje źródło w wiedzy. — Wyciągnął stary, wytarty na grzbiecie podręcznik zatytułowany Wprowadzenie do transmutacji. – Jesteś nieletnia, nie możesz używać magii praktycznej, zwłaszcza tutaj, ale... im więcej teorii przyswoisz tym lepiej dla ciebie.
Remus podał jej książkę i zaczęło się. Cały dzień poświęcili transmutacji, przedmiotowi, który podobno wymaga największego skupienia i staranności. Omawiali zaklęcia i ich zastosowania, ćwiczyli odpowiednie ruchy różdżką i wymowę, zaczynając od najprostszych zajęć, które powinna opanować już dawno temu. Głowa Chris pulsowała od nadmiaru wiedzy, ale nie chciała przerywać, nie mogła sobie na to pozwolić. Starała się zapamiętać wszystko, co razem przerobili i notując instrukcje ojca w swoim notesie. Dopiero późnym wieczorem wrócili do domu i Crystal nie zważając na wszystko, od razu położyła się spać.
Kolejne dni wyglądały bardzo podobnie. Od świtu do nocy spędzała czas z ojcem na zgłębianiu tajników magii. Zapamiętywanie wszystkich ważnych informacji było dla niej wyjątkowo trudne, nawet gdy notowała każde słowo swojego ojca, ale była zdeterminowana do tego stopnia, że dawała sobie ze wszystkim radę, chyba… Biegając każdego dnia przed lekcjami od rana, recytowała receptury eliksirów, pomagając matce przy obiedzie w myślach wymieniała magiczne właściwości roślin, naciągając cięciwę podczas polowania, mówiła zastosowanie zaklęcia, a wypuszczając bełt jego formułkę. Przed snem czytywała podręcznik od Historii Magii, ale zawsze przy nim zasypiała, gubiąc wątek.
— Tato, astronomia, zielarstwo… — zwróciła na siebie uwagę Remusa, który spojrzał na nią z zaciekawieniem. — Uczyłeś mnie tego od dzieciństwa, prawda?
— Owszem, podejrzewam, że astronomię opanowałaś lepiej niż ja, a niemagiczne rośliny również nigdy nie sprawiały ci kłopotu — przyznał, wertując kolejny podręcznik.
— Już wtedy wiedziałeś, że będę chciała się uczyć? — spytała, analizując wszystkie lekcje, które ojciec udzielił jej przez całe życie. Wypełnione były informacjami, które teraz mogła odnaleźć na pierwszych kartach książek. Czy ojciec przygotowywał ją do tego momentu już wtedy?
— Wierzyłem, że kiedyś poznasz prawdę — przyznał, kładąc książkę na kolanach i uśmiechnął się delikatnie pod nosem. — Bałem się, że inaczej zareagujesz, że będziesz przytłoczona… Nie chciałem, żebyś zaczynała z niczym, dlatego przemycałem jak najwięcej wiedzy, którą być może będziesz chciała kiedyś zgłębić…
Jej zdolności, choć to za dużo powiedziane, były coraz większe. Umiała coraz więcej i to dzięki swojemu ojcu. Remus po raz kolejny okazał się wspaniałym nauczycielem i po raz kolejny sprawił, że jego córka odznaczała się czymś od innych mieszkańców. Codziennie Crystal była odpytywana z każdego przedmiotu i oceniana przez swojego tatę, a jej wyniki były zadowalające.
— Remus, powiedz mi, co tak naprawdę dzieje się z Crystal — zażądała pewnego razu Maggie, kiedy razem z mężem popijała herbatę w kuchni, a Chris zaszyła się pod kocem w swoim pokoju i zagłębiła się w jedną z magicznych ksiąg.
— Nic się z nią nie dzieje — mruknął zdziwiony Lupin, nie patrząc na żonę.
— Dobrze wiesz, o co mi chodzi — warknęła Meg. — I patrz na mnie, kiedy do ciebie mówię!
— Ona… Crystal przeżywa kryzys — westchnął Remus, podnosząc wzrok na żonę. Widział jednak, że takie wytłumaczenia jej nie wystarczą, postanowił powiedzieć to, co opowiedziała mu córka, nim wszystko się zaczęło. – Ma wątpliwości… Nie wie czy to, co ją otacza jest słuszne, a poza tym pokłóciła się z Ianem. Przeżywa to, a sama wiesz, że czasami trzeba przemyśleć parę spraw. Ja tak miałem i teraz z nią o tym rozmawiam.
— Jeśli będzie o tym rozmyślać tak długo jak ty, to trochę sobie poczekamy… — westchnęła kobieta i uśmiechnęła się do męża smętnie.
Czas leciał w zawrotnym tempie, a wraz z nim minął upalny lipiec. Sierpniowe słońce dawało się Crystal we znaki i każdego letniego, gorącego dnia chowała się w cieniu wysokich drzew i studiowała podręczniki ojca. Razem z nim zdążyła przerobić już zagadnienia z pierwszej, drugiej i nawet kilka z trzeciej klasy. A gdy każdego dnia Remus odpytywał ją, ona zazwyczaj odpowiadała poprawnie. I chociaż minął zaledwie miesiąc, a ich wyczyn był wręcz niemożliwy, ojciec przestrzegł ją:
— Teoria jest łatwa, można ją szybko przyswoić. Przynajmniej ja tak zawsze miałem, a ty najwidoczniej masz to po mnie, nigdy nie miałaś problemów z nauką, ale praktyka… To cięższa sprawa, może się zdarzyć, że jedno zaklęcie będziesz trenować tygodniami, zanim je opanujesz.
Pewnego dnia siedziała po raz kolejny z ojcem nad strumieniem, jak to mieli w zwyczaju robić codziennie, chłodząc nogi w rześkiej wodzie. Tego dnia nie uczyli się niczego, to był wyjątkowo zasłużony odpoczynek dla obojga. Właściwie nie do końca pasowało to Chris, jej ciągły pościg za wiedzą stał się jej chwilową paranoją, ale ten jeden jedyny dzień mogła sobie odpuścić. Wsłuchiwała się w cichy, melodyjny śpiew ptaków, szum liści, poruszanych przez wiatr, plusk wody na końcu strumieni i myślała o tym, co się w najbliższym czasie wydarzy.
— Tato, powiedz mi, co powinien zrobić młody czarodziej, chcąc pojechać do Hogwartu? — spytała Crystal, skubiąc źdźbło trawy i wrzucając je do strumienia, by prąd mógł ponieść je hen daleko.
— Ale masz na myśli, że tak za pierwszym razem? — upewnił się Remus, pytając obojętnym tonem, a kiedy ona pokiwała głową, powiedział: — Najważniejsze to udać się do Londynu, odnaleźć Dziurawy Kocioł i przedostać się na ulicę Pokątną, gdzie można kupić wszystko, jak już ci kiedyś powiedziałem. Oczywiście jeżeli ma się pieniądze, a jeżeli nie… Każdy czarodziej ma możliwość do posiadania własnej skrytki w Banku Gringotta.
— A ty masz taką skrytkę? – Ojciec wyciągnął z przepastnej torby mały, złoty kluczyk i okręcił kilkakrotnie w dłoniach.
— Kiedy ostatnim razem w niej byłem, jej zawartość była marna, ale podobno dostałem kilka nagród jako bohater wojenny — westchnął i schował klucz do kieszeni kamizelki, a Crystal śledziła każdy jego ruch. — Co roku, pierwszego września o jedenastej odjeżdża Ekspres do Hogwartu.
— A jak ktoś miałby się dostać z Pokątnej do Ekspresu w ciągu jednego dnia?
— Jest wiele sposobów. Sieć Fiuu, teleportacja, ale jeżeli ktoś jest nieletni to najłatwiej byłoby machnąć różdżką i wsiąść do Błędnego Rycerza, który zawiezie nas tam, gdzie chcemy, czyli na stację King’s Cross — odparł jej ojciec, ziewając przeciągle.
— I tyle? Dostać się do Londynu, znaleźć Dziurawy Kocioł, wypłacić pieniądze i dostać się na stację King’s Cross? — spytała dla pewności Chris, a jej ojciec pokiwał leniwie głową.
— Pozostaje tylko przebiec przez barierkę dzielącą peron dziewiąty i dziesiąty, i już.
— I już… — powtórzyła za nim Crystal i wróciła do własnych rozmyślań, nie zważając na to, że jej ojciec bacznie się jej przygląda.
Czasami zdarzało się tak, że chociaż Lupin była osobą pewną, stanowczą, wyjątkowo upartą i nie znosiła ulegać lub przepraszać, zwłaszcza, gdy była pewna swoich racji, była nękana przez swego rodzaju wyrzuty sumienia, cichy głosik w głowie podpowiadał jej, że coś musi zrobić. Dlatego też poprosiła ojca by po raz kolejny zrobili dzień wolny i mogła zrobić coś niezwiązanego z magią.
Po kolejnym dniu spędzonym z matką, ucałowała Meg w policzek i wyszła z domu. Zjechała po gładkim kamieniu i opadła z gracją na nogi, sprawiając, że pytające spojrzenia czterech osób zwróciły się w jej kierunku. Nie widziała ich tak dawno, a patrząc na nich miała wrażenie jakby od ich ostatniego spotkania minął dzień lub dwa. Gdyby nie odrobinę powiększony brzuch Nancy, który i tak był ledwie widoczny, pomyślałaby, że te tygodnie były tylko snem, a teraz wróciła do szarej rzeczywistości. Jej znajomi robili to co zawsze — siedzieli na drewnianych ławach, wyściełanych poduszkami i popijali cierpkie wino z drewnianych kubków. Pomyślała, że robili dokładnie to samo każdego dnia, kiedy ona w tym czasie zdążyła nauczyć się tylu fantastycznych rzeczy.
— Cześć — rzuciła, wychodząc z mroku.
— Przyszłaś się pożegnać, młoda? — spytał już zdrowo wstawiony Morton, a Crystal wywróciła jedynie oczyma i usiadła obok Iana. Postanowiła, że zachowa się tak jak gdyby nigdy nic, jakby to był kolejny zwykły dzień. Rivers nie objął jej, nie pocałował, ale nie mogła mu się dziwić. Ona starała się postępować, jakby nic się nie wydarzyło, a on najwidoczniej miał inne plany. Przez chwilę panowała kompletna cisza, aż w końcu Nancy odezwała się:
— Nic nie powiesz?
— Wy też nic nie mówicie — zauważył Crystal, wzruszając rękoma. Jej ton oraz dobrze udawana nonszalancja wyraźnie rozbawiła zgromadzonych, ale nikt tego nie skomentował i musieli poczekać jeszcze parę chwil zanim zaczęli swobodnie rozmawiać. Crystal jednak cały czas czuła się nieswojo mimo tego, że czas, który spędzili razem był złudnie podobny do dawnych chwil. Chris uśmiechała się cały czas, śmiała się i żartowała, a wszyscy myśleli, że już jest w porządku, że wszystko wróciło do normy — Crystal jako jedyna tego nie czuła.
W pewnym momencie Ian zaproponował, że być może powinni już sobie pójść do domu. Zawsze tak mówił, gdy chciał zostać z Lupin sam na sam, a reszta już przywykła do tego i pozwalała im się nacieszyć sobą. Crystal spoglądała, jak trójka ich znajomych opuszcza jaskinię. Ten czas spędzony z jej przyjaciółmi, sprawił, że wyrzuty sumienia, które dręczyły ją od pewnego momentu, zostały odrobinę stłamszone. Gdy tylko wszyscy wyszli, Ian przytulił ją i pocałował namiętnie. Brakowało jej tego – jego silnego dotyku, zapachu, rytmu jego serca i jego zarostu drażniącego delikatną skórę jej policzków.
— Stęskniłem się za tobą, Crystal — szepnął jej do ucha, przygryzając je delikatnie.
— Ja też, ja też — mruknęła z błogim uśmieszkiem, gładząc go po policzku i cmokając delikatnie w usta. Ian położył się wygodnie na ławie, jedną ręką obejmując Chris, a drugą trzymając kubek z winem.
— Nie sądzisz, że powinniśmy nadrobić zaległości? — szepnął głosem przepełnionym uczuciem i całując ją ponownie. Crystal oddała się temu chwilowo, pragnąc by trwało to wiecznie, ale odepchnęła delikatnie Iana i stwierdziła.
— Też tak myślę, dlatego opowiedz mi co się wydarzyło – poprosiła, otwierając kolejny bukłak z winem i dolewając mu. Rivers westchnął lekko rozczarowany i przechylił kubek z trunkiem. Opowiedział jej o ich codziennej rutynie, która nie zmieniła się znacząco od czasu jej nieobecności. Jedyną nowinką był fakt, że Nancy i Phil postanowili wziąć ślub w październiku, a także że ciągle spierają się co do płci i imienia dziecka. Z każdym kolejnym łykiem, uśmiechał się coraz bardziej głupkowato. Nie chciała nawet pytać, ile wypił zanim przyszła, ale podejrzewała, że była to spora ilość. Nigdy nie przeszkadzało jej, że Ian czasami wypijał za dużo. Zazwyczaj w pijackim bełkocie mówił o ich przyszłości, a ona słuchała go wtedy z dziwnym rozczuleniem. Tak było kiedyś, bo gdy w tej chwili opowiadał o tym, że i oni mogliby mieć dzieci, serce podskakiwało jej do gardła.
— Wolałabyś mieć córeczkę czy synka?
— To chyba za wcześnie na takie pytania. Nie przeżyłam nawet pierwszej przemiany — przypomniała mu, przestraszona tym pytaniem. Zawsze było mówione, że w przyszłości wezmą ślub, ale były to raczej plany na dalszą przyszłość, a Rivers musiał akurat teraz skupić się na szczegółowym planowaniu. W pijackim bełkocie zaczął opowiadać o jej marzeniach, ale nie tych najskrytszych, aktualnych, a tych które kiedyś zaprzątały jej głowę, zanim dowiedziała się, że jest czarownicą. — Ja i moja piękna żona, zamieszkamy w pięknym domu, najpiękniejszym i największym jaki tu można wybudować, a przed drzwiami wywiesimy tabliczkę z napisem Państwo Ian i Crystal Rivers. Będziemy razem mieć silnego jak ojciec syna i piękną jak matka córkę, będzie nam razem dobrze…
— Marzenia są cudowne — stwierdziła z westchnieniem Chris.
— Marzenia się spełniają — odpowiedział jej zmęczonym głosem Rivers. Jeszcze chwilę opowiadał o ich przyszłym, wspólnym życiu, aż w końcu zasnął, uśpiony winem. Crystal uwolniła się od jego silnego ramienia i pozwoliła przytulić mu bukłak z sennym trunkiem. Westchnęła. Zauważyła, że ostatnio często jej się to zdarzało i ponownie to zrobiła. Wyjęła z kieszeni pergamin oraz kawałek grafitu i zaczęła pisać.
***
Przeklęła w duchu beznadziejne i kompletnie nieprzemyślane rozmieszczenie swojego domu. Żeby wejść albo wyjść ze swojego pokoju musiała przedostać się przez pokój rodziców. Jednak były też okoliczności, które sprawiały, że ten fakt nie był aż tak niewygodny. Dzięki swoim wyczulonym zmysłom, a zwłaszcza słuchowi, doskonale wiedziała, kiedy jej rodzice już śpią, a do tego jej matka od jakiegoś czasu zażywała zioła pozwalające jej zasnąć, dzięki czemu nic nie było w stanie jej obudzić – nic, co było odpowiednio ciche. Wzięła kilka głębokich oddechów. Jej pokój wydawał się taki pusty. Zmówiła w duchu cichą modlitwę do wszystkich znanych jej czarodziejów o to, by dodali jej sił i by matka natura nie stanęła jej na drodze, długiej drodze.
Przygotowywała się już od jakiegoś czasu. Obmyślenie tego zajęło jej dłuższą chwilę, ponieważ ciągle dręczyły ją wątpliwości. Już nie dręczą, zapewniła samą siebie. Jej rzeczy były schowane w dziupli, w której zwykła chować zwierzynę, by nikt jej nie znalazł. Schowała jeden z prezentów od ojca za pasek. Była gotowa. Żałowała trochę, że nie poprosiła Reece’a o podwózkę, ale nie mogła czekać na jego kolejną wizytę w mieście. Chwyciła kopertę, leżącą na łóżku i na palcach wyszła ze swojego pokoju. Z sercem bijącym tak głośno, że wszystkie wilkołaki w lesie mogły z łatwością je usłyszeć, przeszła przez sypialnie rodziców, nie spoglądając w stronę śpiących rodziców. Była już prawie w kuchni, teraz wystarczyło zrobić jeszcze dwa duże kroki i już była poza domem. Wyszła z domu i spojrzała na ganek dzielący ją od wolności i wypuściła powietrze, które tak długo wstrzymywała. Jeszcze dwa kroki, pomyślała z ulgą i nagle…
— Nie masz zamiaru się pożegnać? – Pytanie wypowiedziane tak dobrze znanym jej głosem, sprawiło, że zatrzymała się wryta w ziemię. Przełknęła głośno ślinę i odwróciła się na pięcie. Jej ojciec stał na werandzie, spoglądając na nią.
— Tato, ja… idę tylko na spacer — wydukała przestraszona, a jej ojciec stanął w bladym świetle księżyca i uśmiechnął się.
— Na spacer? — spytał, powtarzając za nią.
— Tak, pobiegać, przed naszą kolejną lekcją — odpowiedziała szybko, zdecydowanie za szybko i za głośno. Spojrzała przerażona na dom, ale nie usłyszała żadnego dźwięku. Jeżeli ona się obudzi, to będzie koniec.
— Nie przejmuj się, mama nas nie usłyszy — uspokoił ją ojciec, jakby czytając w jej myślach. — I oboje dobrze wiemy, że nie będzie żadnej kolejnej lekcji…
— Wiesz? – zdziwiła się Crystal i oparła plecami o kant stołu.
— Znam cię, Chris — odparł z uśmiechem Remus i puścił jej oko.
— Zaplanowałeś to wszystko — zarzuciła ojcu. Przecież nie miał prawa wiedzieć, nikt nie wiedział, nikomu nie powiedziała.
— Nie, ale przewidziałem to. Jak już powiedziałem, znam cię. Wiedziałem, że kiedyś poznasz prawdę, a kiedy to się w końcu stanie, będziesz chciała poznać nasz świat.
— Ale… przecież to wszystko. Powiedziałeś mi jak dostać się do Hogwartu, uczyłeś mnie tego wszystkiego, bo sam tego chciałeś!
— Nie, kochanie. Powiedziałem ci to wszystko, bo ty tego chciałaś, o wiele bardziej niż ja — wytłumaczył i ujął jej dłonie w swoje własne. — Od kiedy się dowiedziałem, że przyjęli cię do Hogwartu pragnąłem, żebyś się dowiedziała, ale to byłoby wtedy bardzo egoistyczne. Tu był twój świat…
— Niestety już nie jest — westchnęła i zacisnęła usta. Faktycznie tata ją znał. — I co, nie masz zamiaru mnie zatrzymać?
— Oczywiście, że nie. Masz prawo decydować już o swoim życiu.
— Bałam się wam powiedzieć, więc napisałam do was list — stwierdziła, spoglądając znowu na dom, gdzie na kuchennym stole położyła kopertę. – Mama mnie znienawidzi.
— Mama w końcu zrozumie — poprawił ją i przytulił mocno. — Ale nie myślisz chyba o tym, że puściłbym cię od tak do Londynu.
— Nie? – palnęła głupio Chris, a Remus roześmiał się.
— Chciałaś ruszyć w nieznany świat z tym mizernym pakunkiem? – spytał, wskazując na jej tobołek, który przecież schowała, a teraz spoczywał w rękach ojca. Dopiero teraz zauważyła, że Remus trzyma również swoją torbę, w której przechowywał magiczne artefakty. – Weźmiesz ją. Jest potraktowana zaklęciem zmniejszająco-zwiększającym, jest bardziej pakowna niż ci się wydaje. Są w niej wszystkie książki jakie mam. Resztę będziesz musiała dokupić na Pokątnej. Masz tutaj też mapy Anglii i Londynu, prowiant na całą drogę i wszystko co będzie potrzebne.
— Dziękuję, tato — powiedziała cicho łamiącym się głosem. Remus wyciągnął z kieszeni złoty kluczyk, który już kiedyś jej pokazywał.
— Weź go, skrytka numer tysiąc dziewięćset sześćdziesiąt, bądź roztropna z wydawaniem pieniędzy, tak naprawdę nie wiem, ile ich tam jest... — ostrzegł ją i włożył do dłoni kluczyk. – Na mapie Londynu zaznaczyłem ci Dziurawy Kocioł, na pewno go znajdziesz.
— To chyba dla mnie za dużo — jęknęła Crystal. Nagle poczuła, że cała ta sytuacją zaczyna ją przerastać. — Tato, jedź ze mną.
— Nie mogę, Chris. Twoja mama nie przeżyłaby tego, a nie chcę by została sama — odpowiedział jej ojciec, łapiąc za ramiona w geście otuchy. — Poza tym pewnie będę musiał odpowiedzieć za używanie magii, w końcu miałem się tego wyrzec.
— Rozumiem…
— Crystal, jesteś moją córką, największym skarbem, jaki kiedykolwiek będę posiadał. Wiem, że dasz radę. Poradzisz sobie — zapewnił ją, otaczając córkę ramieniem i całując w czoło.
— Naprawdę tak myślisz?
— Naprawdę! — upewnił ją Remus. — Będziesz wspaniałą czarownicą.
***
Kochany Ianie,
Czasami zdarza się tak, że nasze plany nie do końca się spełniają, a marzenia pozostają marzeniami. Dobrze wiesz, jaka była sytuacja między nami w ostatnim czasie i choć bardzo tego żałuję, to nie zmieniłabym niczego, co udało mi się wtedy dokonać. Dowiedziałam się, kim jestem – chyba tego pragnęłam od zawsze.
Podczas jednej z naszej rozmów powiedziałam, że jeżeli mnie nie zaakceptujecie to odejdę. Nie chcę żebyś myślał, że to przez was, przez ciebie. Po prostu musiałam to zrobić. Zmieniłam się – wszyscy zdążyli to już zauważyć. Cieszę się z tej zmiany. Chociaż… Trudno mi pisać ten list.
Od zawsze mieliśmy być razem, od zawsze i na zawsze. Chociaż sprawy się zmieniły, dowiedziałam się, że jestem czarownicą i że chce nią być. Dlatego opuszczam las i idę do szkoły, gdzie będę mieszkać, uczyć się i spełniać marzenia. Stwierdziłam, że to ostatnia możliwa szansa na zrobienie czegoś innego niż to, co robiłam całe życie. Ta alternatywa pojawiła się tak nagle, a ja nie mogłam z niej zrezygnować. To są moje marzenia i chce je spełniać. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
Za rok przejdę swoją pierwszą przemianę, albo i nie. To chyba poniekąd jeden z powodów, z których odchodzę. Być może nie odziedziczyłam wilczego genu i nie będę wilkołakiem, będę musiała odejść. Zrozumiałam to, wyjaśniliście mi, że takie są reguły gry. Prawda jest taka, że nie chcę opuścić lasu z niczym. Dlatego chcę rozpocząć inne życie, które zapewni mi bezpieczeństwo i będę mogła tam żyć, jeżeli nie będę wilkołakiem.
Dlatego też musimy się rozstać. Bardzo mi na tobie zależy, ale związek na odległość – to nie dla nas. Nie chcę cię ograniczać, nie chcę żebyś czekał na mnie, kiedy ja mogę już nigdy nie wrócić. Mam do ciebie jeszcze jedną prośbę. Chciałabym, żebyś miał szczęśliwe życie i zapomniał o mnie, o tym co nas łączyło.
Powodzenia,
Crystal
Remus przeczytał list ponownie. Nie chodziło o to, że był zaskoczony jego treścią, spodziewał się tego, a poza tym sam dostał podobny liścik. Chciał dać sobie szansę, zanim będzie musiał odpowiedzieć na niewygodne pytania, których tym razem nie zbyje półsłówkami.
Gdy tylko jego żona się obudziła i spostrzegła list na kuchennym stole, wpadła w histerię – zaczęła płakać, krzyczeć, okładać swojego męża pięściami. Kiedy w końcu go przeczytała zaszyła się w łóżku, łkając głośno i nie odzywając się do niego. Chwilę później pojawił się Rivers, śmierdzący wypitym wczoraj winem, z wściekłością w oczach i zgniecionym pergaminem w zaciśniętej pięści. Remus był jedyną osobą która wiedziała, co się wydarzyło z jej córką i jako jedyny mógł rozwiać jego wątpliwości.
— Gdzie jest Crystal? – warknął wściekle Rivers, powstrzymując się przed uderzeniem Lupina. Przynajmniej tyle miał przyzwoitości. Też chciałbym wiedzieć, poparł go w duchu Remus. Było gdzieś około południa, gdzie mogłaby teraz być Chris?
— Powiedz mi jeszcze raz, jak mam się tam dostać? — dopytywała się Crystal, przyglądając się licznej zawartości torby, którą podarował jej ojciec.
— Niecały dzień drogi stąd na wschód jest dworzec, możesz kupić tam bilet do Londynu. — odparł jej ojciec.
— Ale ja wolałabym… — westchnęła Crystal, bała się tych wszystkich środków transportu. Czym innym był dla niej pickup Reece’a, a czym innym pociągi… Kiedy porzuciła myśl, że to O’Neil zawiezie ją do miasta, w głowie miała myśl, że gdziekolwiek miała się pojawić, dotrze tam o własnych nogach.
— Wiem, że to nie twój świat, że nigdy nie korzystałaś z samochodów, pociągów, nie widziałaś murowanych, dużych domów, ale stąd do Londynu to prawie dziesięć dni drogi. Nie zdążysz do pierwszego… Dasz radę, Chris!
— Właśnie, dość kłamstw Remusie. Powiedz nam wszystko. — Pojawiła się nagle Maggie. Wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy – podpuchnięte oczy, zasmarkany nos, rozczochrane włosy – nie było śladu po kobiecie, którą codziennie widywał. Ten widok ścisnął mu serce. Dlaczego uszczęśliwiając jedną kobietę w jego życiu, ranił drugą?
— Wyjaśniła wszystko w listach, które zostawiła — odpowiedział im Lupin, ale żadne z nich nie zadowoliło się tym wytłumaczeniem. Zaczął więc opowiadać o depresji córki, o tym jak przeżywała kłótnie z przyjaciółmi, że nie czuła się tutaj dobrze, że bała się o to, czy kiedykolwiek się przemieni, że czuła się odrzucona i obca. Wspomniał dzień, w którym błagała by opowiedział jej coś o sobie, by w końcu mogła go poznać i wyjaśnił, że wtedy przyznał się Chris, że jest czarodziejem. Wyjawił ich tajemnice, co robili przez poprzednie tygodnie, że pokazywał jej i opowiadał o jego świecie, że spełniał kolejne prośby córki bez zawahania. Opowiedział o wszystkim za wyjątkiem ich nocnej rozmowy.
— I wiedziałeś o tym? — zawołała oburzona Meg, przeklinając w duszy głupotę córki i męża.
— Domyślałem się.
— Chyba muszę już iść. Niedługo będzie świtać… — westchnęła Crystal, zarzucając torbę na ramię.
— Tak, chyba już czas — zgodził się z nią jej ojciec. Wsadził rękę do kieszeni i wyjął z niej elegancki, staroświecki zegarek na łańcuszku. Crystal zawsze podobał się ten przedmiot, który kojarzył jej się z jej ojcem. – Proszę, to dla ciebie.
— Ale to przecież twój zegarek, zawsze go przy sobie nosisz — sprzeciwiła się Crystal.
— To nie jest zwykły zegarek. Zaczarowałem go kiedyś – nie dość, że wskazuje godzinę to jeszcze datę i odlicza czas do kolejnej pełni, a jeżeli będziesz miała poważne problemy, wystarczy, że wypowiesz do niego moje imię i nazwisko. Weź go.
Crystal zamknęła na zegarku palce i przycisnęła dłoń do serca. Teraz jej tata zawsze przy niej będzie.
— Jak mogłeś na to pozwolić, ona jest jeszcze dzieckiem!
— Za rok już nim nie będzie według naszego zwyczaju. Ma prawo spróbować czegoś innego zanim stanie się wilkołakiem — stwierdził stanowczo Remus.
— Idę za nią, gdziekolwiek jest sprowadzę ją tutaj — postanowił Rivers i wybiegł z domku Lupinów, Remus natychmiast podążył za nim. Zatrzymał go dopiero na skraju lasu. – Nie masz prawa mnie powstrzymać.
— A ty nie masz prawa powstrzymywać Crystal.
— Ona powinna być tutaj, tu jest jej miejsce — sprzeciwiał się nadal Rivers.
— Crystal uważała inaczej. Skoro naprawdę ona tyle dla ciebie znaczy to powinieneś zrozumieć i pozwolić jej odejść — wytłumaczył mu Remus, a Rivers nie odezwał się, spojrzał tempo w stronę, w którą zapewne udała się Chris. Gdyby się wysilić, nadal można by wyczuć jej charakterystyczny zapach mięty i poziomek. Nagle młodszy mężczyzna zapytał pustym głosem:
— Wróci?
— Wróci — odpowiedział mu pewnym głosem, ale w myślach później dodał: — Tylko nie wiem na ile.
Na wschodzie powoli zaczynało się rozjaśniać, pierwsze ptaki zbudziły się ze snu i rozpoczęły swój poranny koncert. Krople rosy spływały po źdźbłach trawy, a Crystal czuła jak jedna łza robi to samo, tyle, że na jej policzku.
— Możesz zrezygnować, Chris — powiedział jej ojciec, ale ona pokręciła przecząco głową. Chciała iść, chciała poznać świat.
— Wiesz, że będę tęsknić? – spytała z promiennym uśmiechem, łapiąc ojca kurczowo za rękę.
— Wiem, nie mam pojęcia, jak bez ciebie wytrzymam — roześmiał się jej ojciec i przytulił ją. Nie znał słów by opisać, jak bardzo będzie mu brakować córki. Zastanawiał się gorączkowo czy przypadkiem nie zapomniał jej czegoś powiedzieć. Chciał, żeby mogła bezpiecznie dotrzeć do stolicy. Crystal ścisnęła mocno jego dłoń, którą trzymała już przez dłuższy czas.
— Kocham cię, tato. Wrócę niedługo.
— Też cię kocham, córeczko.
Widok Crystal, jego największego skarbu, który oddala się od niego stopniowo, przyspieszając tempa, sprawiał, że jednocześnie czuł jakby serce łamało mu się na kilkaset kawałków i jakby ogromna duma przepełniała każdy z setek tych fragmentów.
— Nienawidzę magii, nie znoszę…
— Meg, rozumiem, ale to i tak jest część nas, nie można z tego od tak zrezygnować — próbował wyjaśnić to swojej żonie, chociaż doskonale wiedział, że to bezcelowe.
— Nieraz przez to wszystko prawie straciłam ciebie, teraz mam stracić córkę? – zawołała oburzona i zakryła głowę kołdrą. Remus spojrzał na nią smutno.
Prawda, lata temu prawie go straciła.
Właściwie to go traciła.
Prawie…Okej, chyba czas pod którymś rozdziałem dodać coś od siebie.
Nawet nie wiecie, jak cholernie się bałam... Serio! Jestem na blogerze od lat i już miałam przygodę z moją własną, oryginalną bohaterką. Byłam zafiksowana na punkcie tamtej historii i uważałam, że jest genialna, ale kompletnie się nie przyjęła... Tak szczerze to po czasie nawet się temu nie dziwię. Ale bałam się, że w tym przypadku będzie sytuacja analogiczna. A tutaj... KOMPLETNE ZASKOCZENIE! Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że tak ciepło przyjęliście to wszystko! Dziękuję Wam!
Trochę wspomnę o tym, co tutaj można znaleźć:
IZBA PAMIĘCI – kto mnie zna, ten wie, że tak nazywam podstronę z bohaterami. Na razie jest skąpa, nie ma się co czarować. Kilka postaci na krzyż i tyle... Ale z czasem będzie ich coraz więcej. Mogę Wam nawet powiedzieć, że wraz z dziesiątym rozdziałem, Izba Pamięci przejdzie przebudowę – pojawią się nowe postaci oraz będzie można już przeczytać pierwszą Kartę Postaci, czyli rozbudowaną charakterystykę bohatera, wzorowaną na artykułach z Potter Wiki. A jako, że uważam się za dobrego człowieka, to chcę, żebyście Wy, moi drodzy Czytelnicy, macie możliwość zdecydowania, kto z pośród bohaterów tego opowiadania, jako pierwszy taką kartę otrzyma. Dlatego zachęcam do głosowania w ankiecie znajdującej się w bocznej kolumnie.
AUTORKA – tę stronę polecam pominąć na razie... Co prawda wkleiłam tam kilka zdań, które można przeczytać również na innych moich blogach, ale jestem świadoma tego, że o sobie pisać nie umiem... Cóż tak bywa!
MYŚLODSIEWNIA – miejsce, gdzie znajdziecie krótkie streszczenia/zapowiedzi rozdziałów i bezpośrednie linki do nich. Informacje tam zawarte mogą służyć jako drobne spojlery, albo wstawki polegające na przypomnieniu tego, co było w poprzednich rozdziałach.
KRYSZTAŁOWA KULA – czyli podstawowe informacje, geneza, a wkrótce i opis opowiadania. Podejrzewam, że tam również pojawią się wszystkie inne, dodatkowe informacje (o ile takie się znajdą!)
Na razie to tyle, prawdopodobnie pojawią się również inne dodatkowe strony. Jeżeli Wy macie jakieś pomysły, chętnie je również przygarnę! To tyle z tego, co przyszło mi teraz do głowy.
Ściskam Was mocno i życzę odrobiny chłodu w te upały!
Myślałam, że Crystal wyjedzie z lasu dopiero za dwa-trzy rozdziały, a to już teraz! Czas na wielki świat, powroty starych bohaterów i, mam takie wrażenie, zmagania z cywilizacją zarówno czarodziejską, jak i mugolską.
OdpowiedzUsuńPodziwiam odwagę Remusa, że ją puścił. Jak ona ma sobie poradzić bez dokumentów i znajomości podstawowych zasad funkcjonowania społeczeństwa? Przecież bez papierów nie przejdzie nawet kontroli biletów w pociągu, szczególnie, że jest nieletnia. Jak ma sobie sama wynająć nocleg? Będzie wiedziała, gdzie ma iść, czy po prostu spotka przyjazną duszę z przeszłości Remusa? I, na gacie Merlina, czy ona wie, jak się używa czarodziejskich pieniędzy? Albo w ogóle pieniędzy? Czy w lesie są pieniądze? To czysto technicznie, do fabuły też mam mnóstwo pytań, ale nie będę Cię nimi denerwować ;).
Zdradzisz, kiedy mniej więcej pojawi się nowy rozdział?
Ściskam mocno,
Morri
Nie będę tutaj rozciągać za bardzo akcji, opisywać dzień po dniu. Długością na pewno nie dorównam Tonks. I dobrze...
UsuńCrystal będzie miała sporo szczęścia po drodze, a przy okazji nauczona jest tego, żeby radzić sobie samodzielnie w trudnych sytuacjach. Chociaż pewnie nikt nigdy nie brał pod uwagę podróży do Londynu. Nie, w lesie nie ma pieniędzy, obowiązuje raczej handel wymienny, lub przysługa za przysługę, ale część plonów, rękodzieł czy innych zdobyczy lasu wywoził stamtąd Reece, sprzedawał w mieście, a pieniądze wydawał na zamówione przez wilkołaki przedmioty. Chris przyjaźni się z nim, słucha jego opowieści o mieście... W przeciwieństwie do magii, mugolska cywilizacja nie jest tematem tabu, ale postrzega się ją jako zbędną. Co nieco Crystal wie, innych rzeczy się domyśla, a z całą resztą będzie musiała się zmierzyć. Remus dał jej przepis na dostanie się na Pokątną i zdobycie tego, czego chce. Plan ma wiele luk, ale wierzy w córkę...
Wiem, że masz wiele pytań, a Ty wiesz, że ja nie lubię wszystkiego zdradzać na początku. Powiem Ci jednak, że czasami mam ochotę napisać Ci, żebyś wypisała te wszystkie nurtujące Cię pytania, a ja odpowiem (oczywiście na te, na które przyszedł w mojej opinii czas ;))
Rozdziały pojawiały się do tej pory co 10 dni. Siedem pierwszych było zaplanowane, więc rozdział VI pojawi się 20 sierpnia, a VII 30 sierpnia. To by było na tyle, jeżeli chodzi o mój zapas, bo VIII jest w połowie rozgrzebany, a ja skupiłam się na Tonks... Więc nie wiem, jak to później będzie wyglądać, ale chciałabym utrzymać, że nie będzie większych przerw między publikacjami niż dwa tygodnie.
Buziaki!
Oh boi, naprawdę przepadłam ze świata w tym tygodniu.
OdpowiedzUsuńGram teraz w Simsy i naprawdę trudno mi sklecić cokolwiek, ale ten rozdział był cudowny. Czułam między linijkami tę atmosferę wyjazdu, wiedziałam, że czas już na Crystal. Tak bardzo cudowna i prawdziwa była jej rozmowa z Remusem przy wyjeździe z Lasu, ten ostatni dzień, który spędziła z Meg, wściekłość Iana... Tak, Lupin będzie musiał za to wszystko odpowiedzieć przed wilkołakami i przed żoną...
Nie dziwię się Maggie, na jej miejscu też pewnie obwiniałabym magię, chociaż to okrutne kazać się wyrzec komuś takiej części siebie. Pewnie długo to zajmie, nim jej relacje z córką się unormują. Jak to będzie wyglądało?
Co do pytań technicznych, to ja też mam jedno: czy Chris idzie na szósty czy na piąty rok? Bo bez SUM-ów chyba głupio na piąty, a wiek wskazuje na szósty.
Ach, jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy, naprawdę! Mam nadzieję, że ułoży jej się ta droga. Kogo spotka? Tyle pytań!
A właściwie przewidujesz mniej więcej, w jakim czasie skończy się to opowiadanie? W sensie do jakiego momentu w życiu Chris chcesz je pociągnąć.
Pozdrawiam
Atria Adara
Simsy wciągają do tego stopnia,że świat przestaje mieć znaczenie! XD
UsuńAtmosfera wyjazdu jest wyczuwalna? CEL OSIĄGNIĘTY! To było trudne do opisania, bo ciężko się pożegnać, nie mówiąc o tym, że się odchodzi. Ale gdyby powiedziała, że wyjeżdża z lasu, to nie pozwoliliby jej na to...
Maggie obwinia magię i szczerze jej nienawidzi, ale przecież wiesz doskonale, że nasza Meg zawsze różniła się od Remusa jeżeli chodzi o podejście do życia. Jego ciągłe powroty do magicznego świata, pomogły jej wytworzyć przekonanie, że to właśnie magia stoi na drodze do ich szczęścia. Jak widać, przez lata to się nie zmieniło...
Tyle pytań, a na odpowiedzi potrzeba jeszcze czasu ;)
Pierwsza część skończy się najpewniej w czerwcu. Druga część (o ile powstanie) obejmie prawdopodobnie kolejny rok + epilog, który pokarze życie bohaterów pięć lat później.